Dlaczego założyłam bloga

Pisanie tego bloga jest wyrazem mojego posłuszeństwa Bogu, który już przed kilkoma laty zachęcał mnie do pisania. Celem jego jest zaświadczenie, że Jezus jest żywy i realny, a Bóg działa w życiu wierzących, którzy Go szukają i Jemu wierzą. Jest pisany ku zachęcie i inspiracji, aby z wytrwałością i pasją podążać za Jezusem. Zasadą Bożą jest, że prawda wyzwala. To, co piszę, przyniosło wolność do mego życia, więc wierzę, że przyniesie i do Twojego, o to też się modlę… A jeśli poczujesz się zachęcony/-a moimi postami, poleć proszę tego bloga swoim znajomym, aby Imię Jezusa było uwielbione „przez dziękczynienie wielu.” Zachęcam Cię jednak przede wszystkim do medytowania nad Biblią, aby "zaświeciła ci prawda Ewangelii" (Ef 4, 17-24).
Istnieje możliwość zamówienia książki, która powstała w oparciu o teksty z bloga. W celu zakupu proszę o kontakt na maila hakiiki@gmail.com

Bieżące informacje z misji w Ugandzie (2010-2013):

Jak czytać bloga

Zachęcam do chronologicznego czytania bloga. W tym celu proszę najpierw wejść do archiwum (po lewej stronie pod ulubionymi linkami) i wybrać rok 2007, a następnie zjechać na sam dół strony.

czwartek, 27 grudnia 2007

Moje Święta w Ugandzie i radość wielu

Nieprawdopodobnie szybko minęły mi te Święta. Tak wiele się działo, że czułam, iż czas pędzi. W Wigilię byliśmy na ostatnich przedświątecznych zakupach i wróciliśmy dość późno, oprócz tego, że musiałam też sprawdzić stolarza oraz jak idzie montowanie baterii słonecznej i malowanie w domu dziecka. Zaczęłam więc pakować prezenty dla dzieci z domu dziecka około 19:00, a skończyłam około północy. Akurat młodzież z domu dziecka biła w bębny, aby zaznaczyć czas Bożego Narodzenia. Natomiast w dzień Bożego Narodzenia musiałam być już przed 8 rano w domu dziecka, aby przygotować choinkę i uszykować pod nią prezenty. Na każde dziecko było przeznaczone 40.000 szylingów. Ustaliliśmy z Faith i Ewą wychowawczynią domu dziecka, że z tych pieniędzy 4.000 zostanie przez dzieci przeznaczone jako dziesięcina, czym one się ogromnie ucieszyły, gdyż to było ich marzeniem – móc przynieść pieniądze do koszyka w kościele w dzień świąteczny. Kolejne 4.000 zostanie przeznaczone na zakup własnej kury, co jest bardzo ważne dla generowania dochodu dla nich, bo jak kiedyś pisałam, dom dziecka nie ma żadnego regularnego przychodu oprócz drobnych pieniędzy ze sprzedaży mleka. Tak więc doszedłby do tego dochód ze sprzedaż jajek i kurcząt. Wiem, że nam trudno patrzeć ich kategoriami, ale wielu z nich ucieszyło się bardziej z posiadania własnej kury, niż gdyby mieli sobie kupić słodycze lub zabawkę.

Zrobiłam tez losy z imionami dzieci na kilka dni przed świętami i każde dziecko wylosowało jedną karteczkę z imieniem i dla tej osoby miało kupić prezent świąteczny. Wspólnie ustaliliśmy, że przeznaczą 4.000 na „prezent dla przyjaciela”. To miało nauczyć te dzieci myślenia o sobie nawzajem i troszczenia się o siebie nawzajem, a także bycia zdolnym do podzielenia się. Bardzo się im ten pomysł podobał.

Znalazły się też pewne osoby wśród moich przyjaciół, które przysłały pieniądze na jedzenie świąteczne dla dzieci. Nie jestem w stanie opisać ich radości podczas noszenia produktów żywnościowych z samochodu do ich spiżarni. Dzieci te wiedziały, że ich święta zapowiadają się inaczej i radośniej niż w poprzednie lata. A mnie patrząc na ich radość, cisnęły się łzy do oczu i myślałam: „kim ja jestem Panie, że dajesz mi widzieć, jak „niewiele” przysłane przez moich przyjaciół, może zmienić tak wiele i dać im nową nadzieję, nie tylko wraz z nowym domem, ale także wraz z nowego rodzaju wymiarem świąt, kiedy te dzieci mogą „fizycznie” doświadczyć miłości „białych”, których na oczy nie widzieli.” Dla tych dzieci fakt, że ktoś się o nie zatroszczył na święta ma znaczenie większe, niż wartość prezentów.

Wracając do prezentów. Za pozostałe 28.000 szylingów zostały zakupione im ubrania, buty i środki kosmetyczne. Z pieniędzy, które napłynęły na prezenty, wydzieliłam 340.000 szylingów na zakup Biblii dla dzieci z domu dziecka oraz po jednej Biblii dla drugiego i trzeciego domu dziecka. Jeśli piszę „drugi i trzeci dom dziecka” mam na myśli pewne dwa domy. Jeden prowadzi mama Faith – Elizabeth, gromadząc przy sobie od 10 do 20 dzieci w domu 4 pokojowym!!! Część z tych dzieci jest sierotami, a inne są z rodzin patologicznych. Natomiast kolejny dom należy do pani Jane, wdowy, która oprócz własnych 7 dzieci, ma pod opieką kilkoro innych sierot. Jane jest nauczycielką krawiectwa w szkole zawodowej. Kiedy jej mąż zmarł dwa lata temu, była totalnie załamana. Została sama z 7 dzieci i bez żadnego źródła dochodu. Faith zatroszczyła się o nią, jak i o 150 innych wdów, dając im nową nadzieję.

Dlatego nazwa organizacji jest tak trafiona – „Bringing Hope To The Family” („Niosąc Nadzieję dla Rodziny”). Nawiasem mówiąc, Faith ma jeszcze dwa inne imiona: Kunihira (nadzieja) i Filo (miłość). To niezwykłe, że ta kobieta mając na imię „Wiara Nadzieja Miłość” jest żywym świadectwem Boga, praktycznie wyrażając swą wiarę i wzniecając nową nadzieję w ludziach, okazując im miłość i troskę.

Tak więc organizując pieniądze na zakup prezentów świątecznych, wzięłam pod uwagę nie tylko dzieci z domu dziecka, który prowadzi organizacja, ale także dzieci w wymienionych powyżej dwóch domów oraz ośmioro dzieci sąsiadów (które wraz z babcią i matkami żyją w jednoizbowej lepiance, która jest 2m na 3m, śpiąc na podłodze), a także dzieci pewnego pastora (jedenaścioro, pięcioro jego własnych i sześcioro sierot, które ma pod opieką) oraz kilkoro dzieci z wioski. Ogółem prezenty świąteczne otrzymało 86 dzieci i 6 wychowawców.

Dzieci i wychowawcy z dwóch szkół podstawowych z Poznania przysłały 4.600zł. Czyż nie jest to czymś niezwykłym? Jeżeli niewiele ponad setka dzieci, młodzieży i wychowawców z tylko(!!!) dwóch szkół potrafiła się zorganizować, aby wysłać 4.600zł, to jaki potencjał tkwi w nas Polakach! Jeżeli do tej pory „tylko” 142 osób potrafiło przysłać 47 tys. zł na nowy dom dziecka, to jaki niewykorzystany potencjał tkwi w nas Polakach! Myślimy o sobie, że jesteśmy „biednym” narodem, ale okazuje się, że potrafimy się zjednoczyć, pomagając biednym i sierotom w Afryce. To świadczy o naszej wrażliwości i ukrytych możliwościach. Chwała Panu, że zostały one na te Święta uwolnione! Jestem taka podekscytowana, że ja mogę w tym uczestniczyć. Wy wysyłacie swe pieniądze, ale ja oglądam radość tych ludzi! Ale Wy też to zobaczycie, gdyż rejestruję wszystko aparatem i filmuję, niestety też aparatem, więc jakość obrazu nie jest najlepsza, ale wystarczająca, abyście i Wy mogli zobaczyć, jak Wasze pieniądze przyczyniły się do poprawienia jakości życia dzieci, a także do ich ogromnej radości otrzymania nieoczekiwanych prezentów świątecznych.

Mogłabym oglądać godzinami dwuletniego Wiktora ganiającego za balonem w święta, podskakującego i śmiejącego się wniebogłosy. A tylko parę dni wcześniej widziałam go smutnego, siedzącego na progu budynku domu dziecka w podartym ubraniu. Żałowałam, że nie miałam wtedy aparatu, bo był to widok łamiący serce. Wasze „parę złotych” zmienia oblicze „tego świata”. Nie zapomnijcie nigdy o tym, że uczyniliście coś wyjątkowego dla afrykańskich dzieci w te Święta i wierzę, że Wasza ofiarność nie skończy się na tych projektach. Wracam do Polski w styczniu, po zakończeniu projektu nowego domu dziecka i mam zamiar zająć się pełnoetatową pracą zbierania funduszy dla afrykańskich dzieci. Mam mnóstwo pomysłów, jak to zrobić oraz kilka projektów w przygotowaniu (będę o nich jeszcze pisać). Nie mam tylko źródła dochodu, ale mam Boga, który wierzę, że zapewni mi źródło dochodu. Wiem jedno, każde pieniądze, które zgromadzę na potrzeby afrykańskich dzieci, pójdą na ten cel bez potrącania na cele administracyjne. Jestem przekonana w duchu, że mój Bóg, który inspiruje mnie do tego dzieła (jest to przemodlone), zapewni mi utrzymanie. Jak? Nie wiem. Wiem jedno: „God’s will, God’s bill” („Boża wola – Boży rachunek”).

Wracając jednak do tematu dania dzieciom Biblii. Wielokrotnie słyszałam ich prośby: „ciociu Akiki, proszę, ja nie mam Biblii, a tak bardzo chciałbym ją mieć”. Kiedy słyszysz kogoś proszącego Cię o chleb, nie masz serca od mówić, a jeśli Cię ktoś prosi o chleb Boży? Jezus powiedział: „nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych” (Mt 4, 4). Bóg użył mnie także, aby w międzyczasie podarować ludziom kilka Biblii, a ich radość była nie do opisania. To jest radość wygrania na loterii! Biblia kosztuje tu „tylko” 12.000 szylingów (ze skórzaną okładką) i 10.000 szylingów (bez okładki), czyli 24zł lub 16zł. Jest to Biblia w ich języku Rutooro.

Mając więc pieniądze na prezenty świąteczne, zdecydowałam część z nich przeznaczyć na zakup Biblii. To było w Wigilię po południ, jak wróciliśmy z zakupów, kiedy Andrew (16-letni chłopak z domu dziecka, HIV+) powiedział do mnie: „ciociu Akiki, mam problem – nie mam Biblii”. Słyszeliście kiedykolwiek w życiu, aby ktokolwiek powiedział: „mam problem, bo nie mam Biblii”? Znam tego chłopaka od pół roku i życzę sobie, żeby każdy polski nastolatek był tak dobrym dzieckiem, jak Andrew, a on mówi: „mam problem, bo nie mam Biblii”! „Problem wzrostu duchowego, problem poznania Boga, problem głodu duchowego”. Jego prośba właściwie wyglądała tak: „ciociu Akiki, jestem głodny Słowa Bożego, daj mi jeść”. Klucha stanęła mi w gardle, kiedy go usłyszałam. Po chwili powiedziałam do niego, starając się ukryć wzruszenie: „Andrew, módl się i wierz, że Bóg ma dla Ciebie Biblię”. A on odszedł radosny.

Maja ekscytacja była ogromna, gdyż Andrew nie wiedział, że Biblia dla niego jest już w moim domu i że on jutro ją dostanie. On odszedł zachęcony w oczekiwaniu na Boga, który ma moc zaspokoić jego głód duchowy. Alleluja! Pomyślałam: „mój Boże, to jest zupełnie tak, jak my prosimy Boga o różne rzeczy. My ich jeszcze fizycznie nie widzimy, jeszcze ich nie ma, ale Bóg w niebie ma już dla nas odpowiedź na naszą prośbę”. Jeśli ja byłam taka szczęśliwa wiedząc, że Biblia dla Andrew jest już w moim domu i tylko trzeba mu jednego dnia, aby ją otrzymać, to jak szczęśliwy musi być Bóg, kiedy My Go prosimy o coś i On ma dla nas to, o co Go prosimy?

Jak wiemy z Księgi Daniela 10 rozdział, Boża odpowiedź na nasza modlitwę przychodzi natychmiast, tylko jest diabeł, który ją zatrzymuje. Musimy zdawać sobie sprawę z sytuacji walki duchowej w naszym życiu i zmienić sposób naszych modlitw. Najpierw zastanówmy się czy to, o co prosimy Boga, jest Jego wolą. Jeśli nie jesteśmy tego pewni, zobaczmy, co Biblia mówi na ten temat. Wydawać się może, że na pewne tematy Biblia nic nie mówi, ale ja czytam Biblię od 14 lat i wiem, że Biblia mówi na temat wszystkiego i na temat każdej jednej sprawy naszego życia. Jeśli więc przekonujesz się, że wolą Bożą jest to, o co chcesz prosić, stań do modlitwy prośby, a potem tylko z wiarą oczekuj przyjścia Bożej odpowiedzi. Zobacz Boga ekscytującego się możliwością zaspokojenia Twej potrzeby oraz fakt, że Jego odpowiedź została natychmiast do Ciebie wysłana. Dlaczego więc nadal jej nie ma w Twoim życiu? Bo jest „książę królestwa Persów” (Dn 10, 13), diabeł, który walczy przeciw nam i robi wszystko, abyśmy nie doświadczyli, że nasze modlitwy są wysłuchane, aby wskutek długiego oczekiwania, zostało zasiane w sercach ziarno niewiary i zniechęcenia, a także abyśmy się nie cieszyli z Bożego błogosławieństwa, które nam się należy.

Ktoś może powiedzieć: „ale ja latami czekam na wysłuchanie przez Boga mojej prośby i nadal nic się nie zmienia”. Sprawdź, jakimi nabojami strzelasz do diabła, jakiej broni duchowej używasz, aby go pokonać i odebrać mu Twoje dziedzictwo? Może przez te wszystkie lata używasz „ślepaków”? A może trzeba Ci zmienić broń duchową? Może przez te lata walczysz kijem, bo nawet nie wiesz o istnieniu modlitwy „pistoletu automatycznego”? Mogłabym wiele pisać na temat modlitwy walki duchowej i broni walki duchowej. Wiem, że wielu z Was jest bardzo zainteresowanych tym tematem. Możecie znaleźć książki na ten temat. W każdym razie ja będę chciała wydać książkę z moich zapisków na blogu, z której cały dochód będzie zasilać projekt finansowania edukacji afrykańskich dzieci. Umieszczę w tej książce jeden dodatkowy rozdział na temat moich doświadczeń walki duchowej i rodzajów „broni duchowej” – to czego się sama praktycznie nauczyłam podczas mojego pobytu w Ugandzie. Fakt mojego pragnienia wydania takiej książki ma tylko jeden cel – znalezienia drogi dla pozyskania finansów dla Afryki i nie jest metodą zaspokojenia mojej próżności! Już teraz wiem, że wielu z Was będzie zainteresowanych jej zakupem, gdyż macie w sercu wspomaganie sierot w Afryce, a poza tym pisaliście mi, że jesteście zainspirowani tym, co piszę na blogu. Chwała więc Jezusowi!

Wracając jednak do tematu Świąt, chciałabym dodać ostatnią rzecz. Wczoraj jak dyskutowałyśmy z Faith sprawę prezentów świątecznych i rozmawiałyśmy na temat budowy nowego domu dla sąsiadów – z tych pieniędzy, które zostały przysłane na prezenty świąteczne, gdyż te ośmioro dzieci z tego domu dostało symboliczne prezenty, a pozostała kwota 400.000 szylingów (około 650zł) zostanie przeznaczona na budowę ich nowego domu. Nawiasem mówiąc przydałoby się jeszcze około 600zł na zakup łóżek i koców dla nich. To byłoby coś wielkiego dla nich, gdyż oni śpią na matach na klepisku, przykrywając się szmatami. Rozmawiając na ten temat, Faith powiedziała mi ze łzami w oczach: „wiesz Honia, ja kocham Boga, ale ja Go przede wszystkim lubię! Czy wiesz, że od siedmiu lat nosiłam w sercu pragnienie zbudowania im domu? W końcu Bóg przez twoich przyjaciół odpowiedział na pragnienie mego serca, aby dać tym biednym ludziom nowy dom”. I Faith opowiedziała mi historię tej rodziny. Powiedziała mi, że mieszkała tam jeszcze jedna stara kobieta, która była siostrą tej, która mieszka obecnie w tym domu. Tamta kobieta była czarownicą i jeden z tych małych chłopców został przez nią poświęcony diabłu. Faith powiedziała: „i najbardziej mnie boli, że ta kobieta umarła potępiona, bo nie przyjęła Ewangelii, ale wiesz Honia, ten dom, który im zbudujemy, przyprowadzi tę rodzinę do Jezusa. Jako chrześcijanie robimy dla nich to, czego się nie spodziewali, czego nie oczekiwali, a ich odpowiedzią będzie otwarcie serc dla Jezusa. Kupimy im też Biblię”. Czyż może być coś piękniejszą nagrodą dla tych wierzących, co dają swe pieniądze na takie cele niż to, że te pieniądze nie tylko sprawią różnicę w jakości czyjegoś życia, ale przede wszystkim staną się bazą dla głoszenia Ewangelii w sposób praktyczny i przyprowadzą daną osobę do Jezusa? A chłopiec, który został poświęcony diabłu zostanie poświęcony Jezusowi! Alleluja!

Jest jeszcze jedna rzecz, o której nie napisałam, a mianowicie dzień Bożego Narodzenia w kościele. Po pierwsze kościół był udekorowany… papierem toaletowym!!! Byłam zażenowana, jak to zobaczyłam, ale potem uświadomiłam sobie, że papier toaletowy jest dla nich znakiem luksusu. Zrobili, co mogli i co dla nich było niejako wyrazem wdzięczności Bogu, że mają tak dobre święta w tym roku, iż mają nawet papier toaletowy (bo był on przyniesiony przez dzieci z domu dziecka). Po drugie był w kościele czas na świadectwa świąteczne i 70% świadectw dotyczyło tego, jak bardzo są wdzięczni Bogu za swoich nowych przyjaciół z Polski, którzy przyczynili się do ich wspaniałych Świąt w tym roku. Poza tym były też świadectwa dzieci, jak bardzo się cieszą z otrzymania Biblii, o które miesiącami się modlili i że Bóg poprzez ludzi odpowiedział na pragnienia ich serc. To mnie wzruszyło najbardziej, aż się popłakałam w kościele. Chwała Ci Jezu!

Kończąc moje świąteczne refleksje, chcę tylko jeszcze Wam powiedzieć, że mieliśmy świąteczny obiad przy nowym budynku domu dziecka. Miałam cudowne święta wśród dzieci z domu dziecka. Kupiliśmy im piłkę do siatkówki i piłkę do piłki nożnej oraz dużo balonów i słodyczy. Mieliśmy wszyscy razem wspaniałe święta, choć nie jeszcze w nowym domu, ale te dzieci wiedziały, że nie otrzymują „tylko” pomocy z Zachodu, ale są przez Was w praktyczny sposób kochane!

„Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką możliwą wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał. Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje, nie jest jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie… Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość” (1 Koryntian 13).

6 komentarzy:

Unknown pisze...

to naprawdę niezwykłe...
Pełna jest ziemia Chwały Twojej Panie!
Pełna Polska i Uganda!

Anonimowy pisze...

Pan jest mocą swojego ludu!!!

Anonimowy pisze...

Honiu,dzieki, ze jestescie =) Że piszesz! bless bless...

Anonimowy pisze...

„God’s will, God’s bill” („Boża wola – Boży rachunek”).

To co robisz daje nam siłe na trudne dni.

Anonimowy pisze...

"to nie wielcy ludzie zmieniają świat, ale mali w rękach wielkiego Boga" Oswald Chambers
Niech Pan się uwielbi w tym co robisz siostrzyczko

Anonimowy pisze...

Fajnie, ze byly zbierane pieniadze w Polsce na domy dziecka w Afryce. Ale nie nalezy tez zapominac o domach dziecka w Polsce, a takze o innycg tysiacach dzieci ktore zyja w Polsce w nedzy.