Dlaczego założyłam bloga

Pisanie tego bloga jest wyrazem mojego posłuszeństwa Bogu, który już przed kilkoma laty zachęcał mnie do pisania. Celem jego jest zaświadczenie, że Jezus jest żywy i realny, a Bóg działa w życiu wierzących, którzy Go szukają i Jemu wierzą. Jest pisany ku zachęcie i inspiracji, aby z wytrwałością i pasją podążać za Jezusem. Zasadą Bożą jest, że prawda wyzwala. To, co piszę, przyniosło wolność do mego życia, więc wierzę, że przyniesie i do Twojego, o to też się modlę… A jeśli poczujesz się zachęcony/-a moimi postami, poleć proszę tego bloga swoim znajomym, aby Imię Jezusa było uwielbione „przez dziękczynienie wielu.” Zachęcam Cię jednak przede wszystkim do medytowania nad Biblią, aby "zaświeciła ci prawda Ewangelii" (Ef 4, 17-24).
Istnieje możliwość zamówienia książki, która powstała w oparciu o teksty z bloga. W celu zakupu proszę o kontakt na maila hakiiki@gmail.com

Bieżące informacje z misji w Ugandzie (2010-2013):

Jak czytać bloga

Zachęcam do chronologicznego czytania bloga. W tym celu proszę najpierw wejść do archiwum (po lewej stronie pod ulubionymi linkami) i wybrać rok 2007, a następnie zjechać na sam dół strony.

piątek, 14 września 2007

Dzieci i Bóg Jehovah-Jireh

Muszę podzielić się z Wami tym, co doprowadziło mnie do łez parę tygodni temu. Pewnego dnia jak wracałam z biura do domu, wybrałam drogę na skróty przez pola. Po kilku minutach spaceru przyłączyło się do mnie kilkoro dzieci, które szły za mną wąską ścieżką. Przywitałam się z nimi i zaczęłam rozmawiać, ale nie rozumiały zbytnio po angielsku, dlatego kontynuowałam mój spacer. Dzieci te jednak zachowywały się dość dziwnie, jakby chciały mi zrobić coś złego, lub zabrać mój plecak, tak że się przestraszyłam. Zatrzymałam się więc i czekałam na ich reakcję. Jedna dziewczyna około 12 lat wyciągnęła rękę i powiedziała: „daj mi pieniądze”. Ja jej odpowiedziałam: „ty daj mi pieniądze, bo ja nie mam pieniędzy, które mogłabym ci dać, mam siebie i siebie mogę ci dać”. Dzieci te szły ze mną spokojnie dalej, odprowadzając mnie do domu. Po kilku dniach znów szłam tą samą ścieżką i te dzieci znów zaczęły mi towarzyszyć. Ta sama dziewczyna, która poprzednio zażądała pieniędzy ode mnie, powiedziała mi: „mam pieniądze dla ciebie” i dała mi 200 szylingów. Za te pieniądze można kupić 4 banany lub 2 gumy do żucia, a butelka cola-coli kosztuje 500 szylingów. Czyli dała mi grosze, ale wiem, że dla niej była to duża suma pieniędzy. Wzruszyło mnie to do łez. Potem otrzymałam od tych dzieci listy, że mnie kochają i cieszą się, że jestem z nimi i jeżeli mogę, to oni proszą o kredki, buty i ubrania. Jak mam więc to zrobić? Proszę więc was o dotacje finansowe na ten cel, jeśli ktoś z Was miałby to na sercu.

Faith powiedziała mi, że święta Bożego Narodzenia oznaczają dla każdego ugandyjskiego dziecka: mięso na obiad, buty i nowe ubranie. Mam szczególnie na sercu dzieci z Domu Dziecka, który prowadzi „Bringing Hope”. Dzieci te mieszkają w bardzo prymitywnych warunkach. Nie mają biurek, krzeseł, ani stołów w domu. Mają tylko łóżka w skromnym budynku. Rzeczy trzymają na łóżkach. Śpią po dwie osoby na łóżku. Nie mają zabawek. Jednakże mają wspaniałą wychowawczynię – Ewę, która stara się być dla nich matką. Mają też wiele radości i życia w sobie. Rano i wieczorem wspólnie się modlą, a kiedy śpiewają, słychać ich w promieniu 400 m, choć jest ich tylko 25 osób. A jak te dzieci potrafią się modlić! To mogłoby wzbudzić poczucie wstydu u wielu gorliwych wierzących. Mimo więc, że te dzieci mieszkają w takich prymitywnych warunkach, nie mają zbytnio odzieży i butów, jedzą prawie codziennie posho i fasolę, to jednak mają wiarę w sercach i nadzieję, że Bóg zainterweniuje w ich potrzebach. A Bóg przecież posługuje się chrześcijanami, aby zaspokajać ludzkie potrzeby. Chcę je więc zachęcić do napisania listów do św. Mikołaja i przesłać je wszystkim moim znajomym i przyjaciołom oraz rodzinie razem ze zdjęciami dzieci. Wierzę, że wielu z Was zechce spełnić te dziecięce pragnienia. I za to z góry Wam dziękuję.

Faith chciałaby w tym roku zorganizować przyjęcia świąteczne dla wszystkich sierot, które są pod opieką Bringing Hope, czyli dla około 1500 dzieci. Dzieci powinny dostać posiłek z mięsem oraz odzież, buty i materiały szkolne. Koszt paczki świątecznej dla jednego dziecka to około 50 zł. Pan Jezus powiedział: „wszystko, co uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, mnieście uczynili”. Wiem, że wszyscy mamy wydatki, szczególnie na święta, ale byłoby cudownie, gdyby moja rodzina, przyjaciele i znajomi podzielili się na święta tym, co mają z tymi, którzy praktycznie nie mają nic. Wielu z Was widziało zdjęcia domu dziecka, wiecie więc, że nie przesadzam. Co mam napisać, aby poruszyć Wasze serca do wsparcia tej misji? Co mam napisać, aby wielu z Was porzuciło lęk o jutro, bo właśnie ten lęk często zatrzymuje nas przed szczodrym dawaniem.

Ta dziewczynka dała mi 200 szylingów. Wyglądała na osobę, której rodzice są biedni. Podzieliła się swoim „majątkiem” bez lęku, odpowiadając na moją „potrzebę”. Te 200 szylingów leżą na moim stole i codziennie jak na nie patrzę, przypominają mi o obietnicy Jezusa: „szukajcie wpierw królestwa Bożego, a wszystko inne będzie wam dodane”. Dwa dni temu Faith opowiedziała mi historię sprzed 7 lat, kiedy Pan ją wezwał do porzucenia pracy i założeniu „Bringing Hope”. Pewnego dnia powiedziano jej, że w domu skończyło się jedzenie, woda, drewno, środki chemiczne itp., a na dodatek minął termin zapłaty za czynsz za mieszkanie. Faith nie miała jednak ani jednego szylinga w portfelu. Upadła więc na kolana i modliła się do Boga, że nie po to ją wezwał do porzucenia pracy, żeby teraz ona i sieroty, które miała pod opieką w domu, miały z głodu umierać. I gdy tak się modliła, ktoś zapukał do drzwi. Po otworzeniu osoba, którą Faith znała z tylko z widzenia, powiedziała, że Bóg ją wezwał, aby dała jej 40.000 szylingów. Faith była pod wrażeniem Bożej inicjatywy i szybkiego działania! Ale na tym nie koniec tej historii. Kiedy ta osoba się pożegnała, Faith poszła do swojego pokoju z tymi pieniędzmi, ciesząc się i śpiewając na chwałę Bożą, ale Bóg jej przerwał i powiedział: „chcę żebyś zaraz wysłała te pieniądze znajomemu pastorowi”. Faith powiedziała: „Boże, to na pewno nie Ty do mnie przemawiasz” i zaczęła chodzić po całym domu, próbując schować te pieniądze, jakby chcąc zagłuszyć głos, mówiący do niej bardzo wyraźnie. Po pewnym czasie zmagania się z sobą, poddała się i powiedziała: „dobrze Boże, zrobię to”. Kiedy zapakowała pieniądze do koperty z zamiarem wysłania ich do wskazanej osoby, ktoś zapukał do drzwi. Okazało się, że to był syn tego pastora, któremu Faith miała podarować te 40.000 szylingów! Przyszedł coś odnieść, więc Faith go zaraz odesłała do ojca z tą kopertą. Po chwili zadzwonił jej telefon. Odbierając, usłyszała głos znajomego, który jej powiedział: „czuję, że mam Ci dać pieniądze, spotkajmy się na mieście, abym mógł ci je dać”. Kiedy Faith szła na umówione miejsce, spotkała innego znajomego, który jej powiedział: „cieszę się, że cię widzę, bo od jakiegoś czasu Bóg mi mówił, abym dał ci tę kwotę pieniędzy”. Faith nie mogła wyjść z podziwu dla Boga, który w tak cudowny sposób zatroszczył się o nią, zwłaszcza, że Duch Święty przynaglił ją do pójścia potem do banku i sprawdzeniu, czy nie ma jakiś przelewów. Kiedy tam szła, śmiała się sama do siebie, bo nie spodziewała się żadnych wpłat. Jakież było jej zaskoczenie, kiedy powiedziano jej, że przyszły trzy wpłaty. Co było najdziwniejsze - od osób, których Faith nie znała i nigdy w swym życiu nie spotkała. W ciągu tylko tego jednego dnia Bóg przez te osoby dał jej 800.000 szylingów! Faith powiedziała mi: „wiem, że doświadczyłam tego niezwykłego Bożego zaopatrzenia, ponieważ oddałam te 40.000 szylingów, kiedy Bóg mi kazał, gdybym tego nie zrobiła, utraciłabym szansę zobaczenia, jak Bóg cudownie zaopatruje tych, którzy Mu ufają”. W Księdze Rodzaju w 22 rozdziale, 14 wersecie, czytamy, że jednym z Bożych Imion jest „Jehovah-Jireh, co znaczy „Bóg, który zaopatruje”. Jest to jedyne miejsce w Biblii, które objawia to Boże Imię, a jak wiemy, Boże Imiona objawiają Boży charakter. W tym miejscu w Biblii czytamy również o chyba największym poświęceniu, do jakiego Bóg kiedykolwiek wezwał kogokolwiek. Bóg wezwał Abrahama do ofiarowania Izaaka. Faith mówi, że w miejscu jej największego poświęcenia Bóg objawił się jej tego szczególnego dnia jako „Jehovah-Jireh”, cudownie ją zaopatrując. Powiedziała mi też: „i wiesz Honia, od tego dnia wcale się nie boję pustego portfela, bo wiem, że Boże zaopatrzenie jest w drodze. Robię tak ze swoimi prywatnymi pieniędzmi, jak i z finansami „Bringing Hope”. Kiedy czuję, że Bóg wzywa mnie, żeby skarbnik zapłacił za transport chorego dziecka do szpitala naszymi ostatnimi pieniędzmi, robię to, bo wierzę, że za chwilę otrzymamy skądś pieniądze i zawsze tak się dzieje. I wiesz Honia, od tych 7 lat Bóg nigdy się nie spóźnił”.

Od tygodnia gości w domu Faith jej znajomy wierzący – Paul (29 lat), który złapał tyfus i był w szpitalu. Potrzebuje on czasu, aby odpocząć i dojść do siebie. Dowiedziałam się ostatnio, że kilka lat temu Bóg dał mu wizję założenia „góry modlitwy wstawienniczej za narody”. Ta góra mieści się kilka km od wioski, gdzie mieszkamy. Dzieją się tam cuda i ludzie doświadczają Bożej obecności. Ludzie przybywają tam się modlić we dnie i w nocy. Kiedy Bóg dał mu tę wizję, ten mężczyzna był zwykłym „studencikiem”, co prawda gorejącym miłością do Boga, ale nie był nikim szczególnym. Po skończeniu studiów, kupił więc tę ziemię na szczycie wskazanej góry. Nie chcę teraz wnikać w szczegóły, jak to dzieło się rozwijało, ale ten wierzący przeszedł przez wiele trudności oraz również został doprowadzony do poświęcenia wszystkiego, co miał, gdyż Bóg wezwał go do sprzedania krów, które miał i przeznaczeniu tych pieniędzy na potrzeby „góry modlitwy”, jak np. zbudowania zadaszenia. Przyszedł dzień, kiedy ten człowiek nie miał już nic. Nie miał też źródła utrzymania. Nie miał żadnych pieniędzy. To był pierwszy rok działania tej góry i okoliczne kościoły były nieufne, nie wysyłały wierzących, żeby się tam modlić. Okoliczni księża i pastorowie stali z boku i się w to nie angażowali. Brat ten sprzedał wszystko, co miał, dał samego siebie, swój czas i zaangażowanie i przez rok wydawało się, że to było na próżno, bo nie było widać żadnych owoców. Był u kresu wytrzymałości fizycznej i duchowej. Wybrał się więc na tę górę, aby powiedzieć Bogu, że rezygnuje. Był sam na tej górze i wołał do Boga, że jeśli „On go wezwał, żeby sprzedał wszystko, co ma i teraz ma być żebrakiem z opinią „dziwaka z wizjami”, to on rezygnuje z takiego Boga i takiej służby”. Modlił się: „jeżeli Ty mnie Boże naprawdę powołałeś do tego dzieła, to ja TERAZ czekam na doświadczenie Twego zaopatrzenia, a jak nie, to ja z tego rezygnuję”. Kiedy tak wołał desperacko do Boga, poczuł przymus wewnętrzny, żeby rozejrzeć się dokoła. Ku swemu zaskoczeniu zobaczył pieniądze na trawie. Zauważył też banknot w innym miejscu i jeszcze w innym. I tak podnosił pieniądze z ziemi, jak grzyby w lesie. Te pieniądze pojawiły się znikąd, bo wcześniej ich tam na pewno nie było, poza tym ludzie prawie tam nie przybywali, szczególnie z pieniędzmi :) bo są biedni. Tego dnia nazbierał sporą sumę pieniędzy. Taka sytuacja nigdy mu się już nie powtórzyła, mimo że ludzie zaczęli potem masowo przybywać na tę górę. Paul nie znalazł nigdy już więcej żadnych pieniędzy na tej górze! Od tego momentu doświadczył także przełamania w sferze swoich finansów. Po usłyszeniu takiego świadectwa byłam bardzo zachęcona, że nasz Bóg jest Bogiem żywym, zainteresowanym naszymi sprawami i tak bliskim, że można Go niemal realnie dotknąć.

Marzy mi się takie zaufanie Bogu, jakie ma Faith i Paul. Marzy mi się takie prowadzenie Ducha Świętego, jakiego oni doświadczają. Marzy mi się taka zdolność słyszenia Boga, aby być pewnym każdej decyzji. Faith mnie jednak pociesza: „Honia, nie jest z tobą tak źle, słyszałaś Boga, wzywającego cię do przyjazdu do Ugandy i miałaś wystarczająco odwagi, aby iść za tym szalonym wezwaniem, poświęcając tyle pieniędzy i chociaż wszyscy naokoło odradzali ci to.” Wierzę jednak, że w miejscu tego poświęcenia doświadczę Boga, który jest „Jehovah-Jireh”, o co się i dla Was modlę…

sobota, 8 września 2007

AIDS, czarownicy i synowie Boży

Chciałabym napisać tym razem o kwestii AIDS. Niestety statystyki AIDS w Ugandzie są zaniżane, prawdopodobnie tak samo, jak w innych krajach Afryki. Dzieje się to m.in. dlatego, że nie ma finansów na przeprowadzenie testów na HIV na szeroką skalę. Dopiero, kiedy ktoś tafia do szpitala z problemem zdrowotnym, robiony jest test na HIV. Jednakże taka osoba, żyjąc w nieświadomości, mogła już w międzyczasie zarazić kilka osób, Przed przyjazdem do Ugandy dowiedziałam się ze stron rządowych, że poziom zarażonych HIV jest nie wyższy, niż 15%, natomiast w czerwcu „Bringing Hope To The Family” otrzymała pieniądze na przeprowadzenie 1000 testów na HIV w okolicy. Wśród wszystkich osób przetestowanych, ponad 400 było zarażonych HIV, czyli 40%! Takie dane można by uzyskać z prawie każdego regionu Ugandy. Problem HIV jest nadal wielką bolączką Afryki. Przyczyn jest wiele: niechęć (szczególnie mężczyzn) do poddania się testom, wielożeństwo, rozwiązłość seksualna, brak szerokiej propagandy anty-AIDS, brak właściwej higieny, niski poziom opieki medycznej, a także wiara w czary (niektórzy chorzy na AIDS są traktowani jako osoby, na które ktoś rzucił czary i „leczeni” przez lokalnych czarowników). W lipcu Faith straciła wujka zarażonego HIV z tego właśnie powodu. Przebywał w szpitalu leczony z powodu powikłań, ale rodzina zabrała go po paru dniach ze szpitala, bo stwierdzili, że czarownik lepiej mu pomoże. Po kilku dniach zmarł, choć w szpitalu by go uratowano.

Myślałam, że zarażeni HIV są gdzieś tam w głębi wsi. Kiedy się dowiedziałam, że dzielę dom z zarażoną dziewczyną, a mała dziewczynka, z którą się ostatnio bawiłam, jest też nosicielką wirusa HIV to byłam zszokowana, że HIV jest obok mnie. Nie wystraszyłam się, ale postanowiłam być ostrożniejsza w kontaktach z miejscowymi. Siostra Faith i jej mąż oraz jedna z ich córek mają HIV. Wielu jej przyjaciół i członków rodziny umarło z powodu AIDS. Faith powiedziała, że nie mogła już dłużej na to bezczynnie patrzeć. Kiedy modliła się dokładnie siedem lat temu we wrześniu za tę sytuację w swojej rodzinnej wiosce, powodowana współczuciem i bezradnością, wołała do Boga o jakiś cud. Bóg jej odpowiedział, że to ona będzie kanałem cudów, jakie spłyną na tę społeczność przez jej służbę. Zrezygnowała więc z dobrej pracy i założyła „Bringing Hope”, chcąc służyć bliźnim w potrzebie, zwłaszcza zarażonym HIV, sierotom i wdowom. Choć Bóg mówił jej do serca o tym, były w niej różne obawy i lęki. Głównie chodziło o pieniądze. Nie miała bowiem żadnych środków finansowych. Jednakże w ciągu minionych siedmiu lat Bóg doprowadził do rozrostu tej organizacji, a zasięg pomocy ludziom w potrzebie jest zdumiewający, w porównaniu z tym, jak to wyglądało na początku. Faith opowiedziała mi parę historii o tym, jak wyglądały początki i muszę przyznać, że nie mogę się już doczekać, kiedy w końcu zaczniemy pisać jej książkę, gdyż wszystko brzmi niezwykle fascynująco. Była jedna sytuacja, kiedy Faith naprawdę chciała się poddać i zrezygnować. Jej brat został aresztowany w wyniku oskarżenia osoby, która bardzo szkodziła organizacji. Zamiast do więzienia zabrano go jednak do domu pewnego czarownika, który przez swoje zaklęcia próbował go otumanić i zabić. Tego rodzaju rzeczy naprawdę działają tu na ludzi, którzy nie poddają się pod panowanie Jezusa i nie wzywają Jego Imienia i ochrony Jego Krwi. Ludzie zapadają tu na dziwne choroby lub giną w niewyjaśnionych okolicznościach poprzez czary, za którymi jak wiemy stoi książę ciemności – diabeł. Posługuje się on czarownikami, którzy w sposób świadomy lub nie, oddają mu się pod panowanie w zamian za pewnego rodzaju władzę i wpływ. Diabeł nimi manipuluje i kontroluje, wprawiając ich w transy i wizje, aby przestraszyć lub wprowadzić ludzi w podziw. O tego rodzaju sytuacjach możemy przeczytać w wielu miejscach w Biblii. W Dziejach Apostolskich czytamy o Szymonie czarowniku, który chciał kupić władzę czynienia cudów od Pawła oraz o kobiecie, która była pod wpływem ducha wróżącego. W Dz 19, 19 jest mowa o ludziach, którzy uprawiali magię, ale kiedy przyjęli Jezusa jako Pana, palili te książki. W Księdze Powtórzonego Prawa 18, 10-14 jest napisane: „Nie znajdzie się pośród ciebie nikt, kto by przeprowadzał przez ogień swego syna lub córkę, uprawiał wróżby, gusła, przepowiednie i czary; nikt, kto by uprawiał zaklęcia, pytał duchów i widma, zwracał się do umarłych. Obrzydliwy jest bowiem dla Pana każdy, kto to czyni. Z powodu tych obrzydliwości wypędza ich Pan, Bóg twój, sprzed twego oblicza. Dochowasz pełnej wierności Panu, Bogu swemu. Te narody bowiem, które ty wydziedziczysz, słuchały wróżbitów i wywołujących umarłych. Lecz tobie nie pozwala na to Pan, Bóg twój”. Niektórzy, kiedy czytają ten fragment nie odnoszą go do dzisiejszej rzeczywistości, gdyż wyżej wymienione rzeczy nazywane są dziś modnymi określeniami. Może myślicie, że przesadzam. Polecam więc niektóre strony internetowe, na których możecie więcej przeczytać o duchowych zagrożeniach: http://www.newage.info.pl/ http://www.apologetyka.katolik.net.pl/ http://www.mateusz.pl/
http://www.psychomanipulacja.pl/ http://www.apologetyka.com/

Słyszałam wiele świadectw osób, które zajmowały się tego rodzaju rzeczami, a ich życie totalnie uległo ruinie. Zawsze na początku jest świetnie, ale potem nie wiesz czemu zaczynasz doświadczać depresji bez powodu, albo zaczynają cię trapić choroby lub koszmary, nie mówiąc już o lękach i różnego rodzaju trudnościach życiowych. Znam osobiście kilka osób, które zostały uwolnione od złych duchów, które stały za wyżej wymienionymi praktykami i dominowały życie tych osób. Znam młodą kobietę, która oddala swe życie Jezusowi, ale w modlitwie czuła, że coś ją ogranicza. Nie potrafiła jednak tego sprecyzować. Poprosiła kilka osób, aby się za nią pomodliły (byłam jedną z tych osób). Bóg poprowadził nas w modlitwie o jej uzdrowienie ze zranień z okresu życia płodowego. Kiedy modliliśmy się bodajże o uzdrowienie w siódmym miesiącu jej życia płodowego, wtedy ona zaczęła spazmatycznie płakać bez wyraźniej przyczyny. My jednakże nie ustawaliśmy w modlitwie, aż ona się uspokoiła. Choć nie do końca wiedzieliśmy, co się dzieje, ufaliśmy, że to Jezus ją uzdrawia i uwalnia z czegoś. Kobieta ta, kiedy wróciła do domu, zapytała swoją mamę, co się zdarzyło, kiedy była z nią w ciąży w siódmym miesiącu. Jej mama nawet się długo nie zastanawiała, gdyż pamiętała tamto wydarzenie. Powodowana ciekawością, gdyż bardzo chciała znać płeć dziecka, poszła do wróżki. Brzemię tego grzechu spoczęło także na jej córce, uniemożliwiając jej doświadczenie pokoju serca i wolności w Jezusie. Po tamtej modlitwie ta kobieta powiedziała, że nigdy nie doświadczyła takiej wolności i „lekkości” wewnętrznej. Jeżeli tego rodzaju praktyki, jakie wymieniłam powyżej, były kiedykolwiek twoim udziałem, a ty nie wyznałeś/-aś tego Bogu, zrób to natychmiast i pokutuj z tych grzechów, a Bóg ci wybaczy i „oczyści od wszelkiej nieprawości” (1J 1, 9).

Pisałam jednak o bracie Faith – Krzysztofie, w domu czarownika. Otóż po próbach otumanienia go czarami, czarownik rzucił w niego nożem, sądząc że Krzysztof jest nieprzytomny, ale on siedział pod wąską strużką światła księżyca, podającej z małego otworu dachu i widząc nóż lecący w swoim kierunku, odchylił się. Bóg go uratował. Inna sytuacja zdarzyła się w domu mamy Faith, kiedy pewien chłopak wpadł tam, uciekając, jak mówił, przed czarownikiem. Kiedy usiadł na krześle pojawił się obok niego wąż! W pomieszczeniu tego węża oczywiście wcześniej nie było. Pojawił się z znienacka. Chłopak był przerażony, ale mama Faith powiedziała: „w Imieniu Jezusa wężu, nie wyrządzisz żadnej krzywdy nikomu w tym pokoju” i wąż odpełzł na zewnątrz. Faith ma wiele historii tego rodzaju do opowiedzenia. Chwała Jezusowi, bo w Jego Imieniu jest potężna moc!

„Bringing Hope To The Family” ma stronę internetową http://www.bringinghope.org/, gdzie możecie dowiedzieć się więcej o ich działaniach i projektach. Właśnie w ten sposób znalazłam BHTF, będąc jeszcze w Australii. Szukałam wiarygodnej organizacji w Ugandzie, aby im finansowo pomóc. Nie zarabiałam kroci w Australii, ale postanowiłam się podzielić z tym co mam z biednymi. Przekonałam się, że biedni w Afryce, to nie to samo, co biedni w Polsce, USA, czy Australii. Tu ludzie często nie maja nawet jednej pary butów! Mięso jedzą tylko raz w tygodniu, a czasem i rzadziej. Dzieci chodzą czasem pół-nagie, bo nie mają odzieży. Umierają z powodu malarii i innych chorób, na które my mamy szczepionki i lekarstwa. To jest bieda!

W niemal każdej rodzinie są osoby zarażone HIV. Spośród sierot w Afryce 70% dzieci straciło rodziców z powodu AIDS. Jak wspomniałam, siostra Faith i jej mąż mają HIV, młodsza ich córka Liz jest zdrowa, starsza - Ester jest zarażona HIV. Nikt by jednak nie powiedział, że Ester ma HIV, bo jest tak pełna życia. Osoby zarażone HIV otrzymują od rządu za darmo leki podnoszące odporność. O ile odżywiają się prawidłowo i wszelkie ich choroby są leczone odpowiednio oraz w początkowym stadium, to mają duże szanse na długie i w miarę komfortowe życie. Mając w sobie dziwne stereotypy o AIDS, na początku bałam się bawić z Ester, ale się przełamałam i teraz jesteśmy najlepsze koleżanki :) Jest niezwykły potencjał w tej dziewczynce. Jest bardzo bystra. Łzy się cisną do oczu, bo gdyby nie pomoc Faith, to Ester kilkakrotnie już by umarła z powodu malarii, bo jak wiecie, organizm osób zarażonych HIV nie ma mechanizmów do zwalczania chorób, jak u osób zdrowych. Wobec tego osoba mająca HIV, może umrzeć z powodu przeziębienia. Przez pewien czas mieliśmy również w domu Christine, dziewczynę ze szkoły zawodowej, która trafiła do szpitala nieprzytomna z powodu zapalenia płuc i pewnie by umarła, gdyby nie obecność organizacji Faith. W szpitalu zrobiono jej test na HIV i okazało się, że jest zarażona. Jest ona jedną z moich uczennic, więc znałam ją przedtem. Kiedy dowiedziałam się, że jest zarażona, było mi bardzo przykro z jej powodu, że za chwilę dowie się, iż choruje na nieuleczalną chorobę. Kiedy Christine wróciła ze szpitala, Faith zatrzymała ją w swoim domu, aby ją dożywić i aby ona doszła do siebie po zapaleniu płuc. Będąc w domu nic nie robiła. Głównie leżała w łóżku. Po pewnym czasie Faith pytała ją: „jak się czujesz Christine?” Ona powiedziała, że dobrze i Faith zaczęła ją traktować jak osobę zdrową, dając jej wymagania i mówiąc: „nie jesteś już chora, dlatego wstań z łóżka, zaściel je, posprzątaj pokój, nakryj do stołu, masz życie przed sobą, zacznij żyć!” To zmieniło totalnie jej postawę z beznadziei na nadzieję na życie. Christine wraca do szkoły, żeby się uczyć krawiectwa i żyć jak zdrowi ludzie. Ludzie z HIV są wokół mnie, ale już mnie to nie przeraża. Oczywiście, że jestem ostrożna, ale nie ma we mnie takiej bariery psychicznej, jak poprzednio.

Bóg w sercu pobudza Faith to zbudowania nowoczesnego szpitala, który jest tu bardzo potrzebny. Jest to jednak niezwykłe wyzwanie finansowe. Faith jest kobietą wiary i polega nie na tym, co widzialne, ale na tym, co Bóg rysuje jej w sercu. Jak to mawiała pewna osoba: „nie porusza mnie to, co widzę, nie porusza mnie to, co czuję, ale porusza mną to, w co wierzę”. Faith widzi ten szpital oczyma wiary, dlatego już śmiało mówi o tym projekcie, nie mając jeszcze pieniędzy na ten cel, ani nie wiedząc, kiedy Bóg to zrobi. Ona jednak wierzy, że to Boże dzieło, a jak mawiają niektórzy: „God’s will – God’s bill” („Boża wola, Boży rachunek”). Paweł Apostoł pisze w jednym z listów: „bo w wierze, a nie w oglądaniu pielgrzymujemy”. Wierzymy, że Bóg zainspiruje wielu ludzi, aby dali pieniądze na ten cel i przyśle wolontariuszy, którzy zbudują szpital, a także przyśle lekarzy i pielęgniarki z zagranicy jako wolontariuszy, aby tu pracowali i szkolili personel szpitala. Nawet teraz Faith modli się o lekarzy, którzy by przyjechali tutaj jako wolontariusze na jakiś czas, nawet na kilka tygodni. Proszę was, jeśli macie znajomych lekarzy powiedzcie im o „Bringing Hope”, może Bóg ich pobudzi do przyjazdu tutaj. Organizacja, choć ma finansowe problemy, mogłaby nawet znaleźć pieniądze na pokrycie części kosztów przelotu, gdyż bardzo im zależy na przyjeździe lekarzy wolontariuszy na czas choć kilku tygodni lub oczywiście na dłuższy czas. Organizacja prowadzi małą przychodnię, gdzie codziennie przyjmuje się pacjentów, a w każdą środę najbardziej potrzebujący jadą 60 km do sąsiedniego miasta do szpitala. Faith od dawna modliła się o pieniądze na zakup 15-osobowego vana, żeby w ten sposób zabierać więcej chorych do szpitala, gdyż organizacja ma tylko stary 5-osobowy samochód, do którego czasem pakuje i 12 osób, gdyż chorzy nie mają pieniędzy na dotarcie do szpitala. Czasem samochód musi obracać dwa razy, aby zabrać pozostałych chorych, co oczywiście podraża koszty transportu. Do czego zmierzam: dwa dni temu dowiedzieliśmy się, że pewien businessman z USA postanowił dać organizacji czek na $15.000!!! Akurat tyle, ile kosztuje nowy van! Chwała Bogu! Faith mówi, że w tym dziele zupełnie nie polega na ludziach, ale na Bogu, bo to jest Jego organizacja, ona tylko nią zarządza. Sama podejmuje mniejszej wagi decyzje, bo w tych ważnych zawsze pyta Boga, co powinna zrobić i nie podejmuje decyzji, aż nie uzyska wewnętrznej pewności w swoim sercu i związanego z tym pokoju serca.

„Albowiem ci wszyscy, których prowadzi Duch Święty są synami Bożymi” (Rzymian 8, 14). W tym miejscu w oryginale greckim jest użyte słowo, które oznacza „dojrzałe dziecko”, w przeciwieństwie do wiersza 16, gdzie czytamy: „Ten Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi” i w tym miejscu słowo dzieci, oznacza małe dzieci. Kiedy rodzimy się przez wiarę w Jezusa jako nowe stworzenia, jesteśmy dziećmi w wierze, które mają wzrastać do „człowieka doskonałego, do miary wielkości według pełni, jaka jest w Chrystusie” (Efezjan 4, 13). Będąc przy Faith, mam okazję zobaczyć w praktyce, co to znaczy być dojrzałym dzieckiem Bożym i „dziedzicem” (Efezjan 1, 18). Chwała za to Bogu, bo od dawna zastanawiałam się nad tym tematem i różnicą między dzieckiem Bożym a synem\córką Bożą (co Biblia wyraźnie rozgranicza). I wiem, że wielu chrześcijan do śmierci pozostaje na etapie dziecka Bożego i nigdy nie wchodzą w dziedzictwo duchowe w Chrystusie, odzwierciedlając w sobie charakter Jezusa i działając w Jego autorytecie. Modlę się, abyśmy wszyscy przeszli od „dziecięctwa Bożego” do „synostwa Bożego”. Amen.