Dlaczego założyłam bloga

Pisanie tego bloga jest wyrazem mojego posłuszeństwa Bogu, który już przed kilkoma laty zachęcał mnie do pisania. Celem jego jest zaświadczenie, że Jezus jest żywy i realny, a Bóg działa w życiu wierzących, którzy Go szukają i Jemu wierzą. Jest pisany ku zachęcie i inspiracji, aby z wytrwałością i pasją podążać za Jezusem. Zasadą Bożą jest, że prawda wyzwala. To, co piszę, przyniosło wolność do mego życia, więc wierzę, że przyniesie i do Twojego, o to też się modlę… A jeśli poczujesz się zachęcony/-a moimi postami, poleć proszę tego bloga swoim znajomym, aby Imię Jezusa było uwielbione „przez dziękczynienie wielu.” Zachęcam Cię jednak przede wszystkim do medytowania nad Biblią, aby "zaświeciła ci prawda Ewangelii" (Ef 4, 17-24).
Istnieje możliwość zamówienia książki, która powstała w oparciu o teksty z bloga. W celu zakupu proszę o kontakt na maila hakiiki@gmail.com

Bieżące informacje z misji w Ugandzie (2010-2013):

Jak czytać bloga

Zachęcam do chronologicznego czytania bloga. W tym celu proszę najpierw wejść do archiwum (po lewej stronie pod ulubionymi linkami) i wybrać rok 2007, a następnie zjechać na sam dół strony.

czwartek, 27 grudnia 2007

Moje Święta w Ugandzie i radość wielu

Nieprawdopodobnie szybko minęły mi te Święta. Tak wiele się działo, że czułam, iż czas pędzi. W Wigilię byliśmy na ostatnich przedświątecznych zakupach i wróciliśmy dość późno, oprócz tego, że musiałam też sprawdzić stolarza oraz jak idzie montowanie baterii słonecznej i malowanie w domu dziecka. Zaczęłam więc pakować prezenty dla dzieci z domu dziecka około 19:00, a skończyłam około północy. Akurat młodzież z domu dziecka biła w bębny, aby zaznaczyć czas Bożego Narodzenia. Natomiast w dzień Bożego Narodzenia musiałam być już przed 8 rano w domu dziecka, aby przygotować choinkę i uszykować pod nią prezenty. Na każde dziecko było przeznaczone 40.000 szylingów. Ustaliliśmy z Faith i Ewą wychowawczynią domu dziecka, że z tych pieniędzy 4.000 zostanie przez dzieci przeznaczone jako dziesięcina, czym one się ogromnie ucieszyły, gdyż to było ich marzeniem – móc przynieść pieniądze do koszyka w kościele w dzień świąteczny. Kolejne 4.000 zostanie przeznaczone na zakup własnej kury, co jest bardzo ważne dla generowania dochodu dla nich, bo jak kiedyś pisałam, dom dziecka nie ma żadnego regularnego przychodu oprócz drobnych pieniędzy ze sprzedaży mleka. Tak więc doszedłby do tego dochód ze sprzedaż jajek i kurcząt. Wiem, że nam trudno patrzeć ich kategoriami, ale wielu z nich ucieszyło się bardziej z posiadania własnej kury, niż gdyby mieli sobie kupić słodycze lub zabawkę.

Zrobiłam tez losy z imionami dzieci na kilka dni przed świętami i każde dziecko wylosowało jedną karteczkę z imieniem i dla tej osoby miało kupić prezent świąteczny. Wspólnie ustaliliśmy, że przeznaczą 4.000 na „prezent dla przyjaciela”. To miało nauczyć te dzieci myślenia o sobie nawzajem i troszczenia się o siebie nawzajem, a także bycia zdolnym do podzielenia się. Bardzo się im ten pomysł podobał.

Znalazły się też pewne osoby wśród moich przyjaciół, które przysłały pieniądze na jedzenie świąteczne dla dzieci. Nie jestem w stanie opisać ich radości podczas noszenia produktów żywnościowych z samochodu do ich spiżarni. Dzieci te wiedziały, że ich święta zapowiadają się inaczej i radośniej niż w poprzednie lata. A mnie patrząc na ich radość, cisnęły się łzy do oczu i myślałam: „kim ja jestem Panie, że dajesz mi widzieć, jak „niewiele” przysłane przez moich przyjaciół, może zmienić tak wiele i dać im nową nadzieję, nie tylko wraz z nowym domem, ale także wraz z nowego rodzaju wymiarem świąt, kiedy te dzieci mogą „fizycznie” doświadczyć miłości „białych”, których na oczy nie widzieli.” Dla tych dzieci fakt, że ktoś się o nie zatroszczył na święta ma znaczenie większe, niż wartość prezentów.

Wracając do prezentów. Za pozostałe 28.000 szylingów zostały zakupione im ubrania, buty i środki kosmetyczne. Z pieniędzy, które napłynęły na prezenty, wydzieliłam 340.000 szylingów na zakup Biblii dla dzieci z domu dziecka oraz po jednej Biblii dla drugiego i trzeciego domu dziecka. Jeśli piszę „drugi i trzeci dom dziecka” mam na myśli pewne dwa domy. Jeden prowadzi mama Faith – Elizabeth, gromadząc przy sobie od 10 do 20 dzieci w domu 4 pokojowym!!! Część z tych dzieci jest sierotami, a inne są z rodzin patologicznych. Natomiast kolejny dom należy do pani Jane, wdowy, która oprócz własnych 7 dzieci, ma pod opieką kilkoro innych sierot. Jane jest nauczycielką krawiectwa w szkole zawodowej. Kiedy jej mąż zmarł dwa lata temu, była totalnie załamana. Została sama z 7 dzieci i bez żadnego źródła dochodu. Faith zatroszczyła się o nią, jak i o 150 innych wdów, dając im nową nadzieję.

Dlatego nazwa organizacji jest tak trafiona – „Bringing Hope To The Family” („Niosąc Nadzieję dla Rodziny”). Nawiasem mówiąc, Faith ma jeszcze dwa inne imiona: Kunihira (nadzieja) i Filo (miłość). To niezwykłe, że ta kobieta mając na imię „Wiara Nadzieja Miłość” jest żywym świadectwem Boga, praktycznie wyrażając swą wiarę i wzniecając nową nadzieję w ludziach, okazując im miłość i troskę.

Tak więc organizując pieniądze na zakup prezentów świątecznych, wzięłam pod uwagę nie tylko dzieci z domu dziecka, który prowadzi organizacja, ale także dzieci w wymienionych powyżej dwóch domów oraz ośmioro dzieci sąsiadów (które wraz z babcią i matkami żyją w jednoizbowej lepiance, która jest 2m na 3m, śpiąc na podłodze), a także dzieci pewnego pastora (jedenaścioro, pięcioro jego własnych i sześcioro sierot, które ma pod opieką) oraz kilkoro dzieci z wioski. Ogółem prezenty świąteczne otrzymało 86 dzieci i 6 wychowawców.

Dzieci i wychowawcy z dwóch szkół podstawowych z Poznania przysłały 4.600zł. Czyż nie jest to czymś niezwykłym? Jeżeli niewiele ponad setka dzieci, młodzieży i wychowawców z tylko(!!!) dwóch szkół potrafiła się zorganizować, aby wysłać 4.600zł, to jaki potencjał tkwi w nas Polakach! Jeżeli do tej pory „tylko” 142 osób potrafiło przysłać 47 tys. zł na nowy dom dziecka, to jaki niewykorzystany potencjał tkwi w nas Polakach! Myślimy o sobie, że jesteśmy „biednym” narodem, ale okazuje się, że potrafimy się zjednoczyć, pomagając biednym i sierotom w Afryce. To świadczy o naszej wrażliwości i ukrytych możliwościach. Chwała Panu, że zostały one na te Święta uwolnione! Jestem taka podekscytowana, że ja mogę w tym uczestniczyć. Wy wysyłacie swe pieniądze, ale ja oglądam radość tych ludzi! Ale Wy też to zobaczycie, gdyż rejestruję wszystko aparatem i filmuję, niestety też aparatem, więc jakość obrazu nie jest najlepsza, ale wystarczająca, abyście i Wy mogli zobaczyć, jak Wasze pieniądze przyczyniły się do poprawienia jakości życia dzieci, a także do ich ogromnej radości otrzymania nieoczekiwanych prezentów świątecznych.

Mogłabym oglądać godzinami dwuletniego Wiktora ganiającego za balonem w święta, podskakującego i śmiejącego się wniebogłosy. A tylko parę dni wcześniej widziałam go smutnego, siedzącego na progu budynku domu dziecka w podartym ubraniu. Żałowałam, że nie miałam wtedy aparatu, bo był to widok łamiący serce. Wasze „parę złotych” zmienia oblicze „tego świata”. Nie zapomnijcie nigdy o tym, że uczyniliście coś wyjątkowego dla afrykańskich dzieci w te Święta i wierzę, że Wasza ofiarność nie skończy się na tych projektach. Wracam do Polski w styczniu, po zakończeniu projektu nowego domu dziecka i mam zamiar zająć się pełnoetatową pracą zbierania funduszy dla afrykańskich dzieci. Mam mnóstwo pomysłów, jak to zrobić oraz kilka projektów w przygotowaniu (będę o nich jeszcze pisać). Nie mam tylko źródła dochodu, ale mam Boga, który wierzę, że zapewni mi źródło dochodu. Wiem jedno, każde pieniądze, które zgromadzę na potrzeby afrykańskich dzieci, pójdą na ten cel bez potrącania na cele administracyjne. Jestem przekonana w duchu, że mój Bóg, który inspiruje mnie do tego dzieła (jest to przemodlone), zapewni mi utrzymanie. Jak? Nie wiem. Wiem jedno: „God’s will, God’s bill” („Boża wola – Boży rachunek”).

Wracając jednak do tematu dania dzieciom Biblii. Wielokrotnie słyszałam ich prośby: „ciociu Akiki, proszę, ja nie mam Biblii, a tak bardzo chciałbym ją mieć”. Kiedy słyszysz kogoś proszącego Cię o chleb, nie masz serca od mówić, a jeśli Cię ktoś prosi o chleb Boży? Jezus powiedział: „nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych” (Mt 4, 4). Bóg użył mnie także, aby w międzyczasie podarować ludziom kilka Biblii, a ich radość była nie do opisania. To jest radość wygrania na loterii! Biblia kosztuje tu „tylko” 12.000 szylingów (ze skórzaną okładką) i 10.000 szylingów (bez okładki), czyli 24zł lub 16zł. Jest to Biblia w ich języku Rutooro.

Mając więc pieniądze na prezenty świąteczne, zdecydowałam część z nich przeznaczyć na zakup Biblii. To było w Wigilię po południ, jak wróciliśmy z zakupów, kiedy Andrew (16-letni chłopak z domu dziecka, HIV+) powiedział do mnie: „ciociu Akiki, mam problem – nie mam Biblii”. Słyszeliście kiedykolwiek w życiu, aby ktokolwiek powiedział: „mam problem, bo nie mam Biblii”? Znam tego chłopaka od pół roku i życzę sobie, żeby każdy polski nastolatek był tak dobrym dzieckiem, jak Andrew, a on mówi: „mam problem, bo nie mam Biblii”! „Problem wzrostu duchowego, problem poznania Boga, problem głodu duchowego”. Jego prośba właściwie wyglądała tak: „ciociu Akiki, jestem głodny Słowa Bożego, daj mi jeść”. Klucha stanęła mi w gardle, kiedy go usłyszałam. Po chwili powiedziałam do niego, starając się ukryć wzruszenie: „Andrew, módl się i wierz, że Bóg ma dla Ciebie Biblię”. A on odszedł radosny.

Maja ekscytacja była ogromna, gdyż Andrew nie wiedział, że Biblia dla niego jest już w moim domu i że on jutro ją dostanie. On odszedł zachęcony w oczekiwaniu na Boga, który ma moc zaspokoić jego głód duchowy. Alleluja! Pomyślałam: „mój Boże, to jest zupełnie tak, jak my prosimy Boga o różne rzeczy. My ich jeszcze fizycznie nie widzimy, jeszcze ich nie ma, ale Bóg w niebie ma już dla nas odpowiedź na naszą prośbę”. Jeśli ja byłam taka szczęśliwa wiedząc, że Biblia dla Andrew jest już w moim domu i tylko trzeba mu jednego dnia, aby ją otrzymać, to jak szczęśliwy musi być Bóg, kiedy My Go prosimy o coś i On ma dla nas to, o co Go prosimy?

Jak wiemy z Księgi Daniela 10 rozdział, Boża odpowiedź na nasza modlitwę przychodzi natychmiast, tylko jest diabeł, który ją zatrzymuje. Musimy zdawać sobie sprawę z sytuacji walki duchowej w naszym życiu i zmienić sposób naszych modlitw. Najpierw zastanówmy się czy to, o co prosimy Boga, jest Jego wolą. Jeśli nie jesteśmy tego pewni, zobaczmy, co Biblia mówi na ten temat. Wydawać się może, że na pewne tematy Biblia nic nie mówi, ale ja czytam Biblię od 14 lat i wiem, że Biblia mówi na temat wszystkiego i na temat każdej jednej sprawy naszego życia. Jeśli więc przekonujesz się, że wolą Bożą jest to, o co chcesz prosić, stań do modlitwy prośby, a potem tylko z wiarą oczekuj przyjścia Bożej odpowiedzi. Zobacz Boga ekscytującego się możliwością zaspokojenia Twej potrzeby oraz fakt, że Jego odpowiedź została natychmiast do Ciebie wysłana. Dlaczego więc nadal jej nie ma w Twoim życiu? Bo jest „książę królestwa Persów” (Dn 10, 13), diabeł, który walczy przeciw nam i robi wszystko, abyśmy nie doświadczyli, że nasze modlitwy są wysłuchane, aby wskutek długiego oczekiwania, zostało zasiane w sercach ziarno niewiary i zniechęcenia, a także abyśmy się nie cieszyli z Bożego błogosławieństwa, które nam się należy.

Ktoś może powiedzieć: „ale ja latami czekam na wysłuchanie przez Boga mojej prośby i nadal nic się nie zmienia”. Sprawdź, jakimi nabojami strzelasz do diabła, jakiej broni duchowej używasz, aby go pokonać i odebrać mu Twoje dziedzictwo? Może przez te wszystkie lata używasz „ślepaków”? A może trzeba Ci zmienić broń duchową? Może przez te lata walczysz kijem, bo nawet nie wiesz o istnieniu modlitwy „pistoletu automatycznego”? Mogłabym wiele pisać na temat modlitwy walki duchowej i broni walki duchowej. Wiem, że wielu z Was jest bardzo zainteresowanych tym tematem. Możecie znaleźć książki na ten temat. W każdym razie ja będę chciała wydać książkę z moich zapisków na blogu, z której cały dochód będzie zasilać projekt finansowania edukacji afrykańskich dzieci. Umieszczę w tej książce jeden dodatkowy rozdział na temat moich doświadczeń walki duchowej i rodzajów „broni duchowej” – to czego się sama praktycznie nauczyłam podczas mojego pobytu w Ugandzie. Fakt mojego pragnienia wydania takiej książki ma tylko jeden cel – znalezienia drogi dla pozyskania finansów dla Afryki i nie jest metodą zaspokojenia mojej próżności! Już teraz wiem, że wielu z Was będzie zainteresowanych jej zakupem, gdyż macie w sercu wspomaganie sierot w Afryce, a poza tym pisaliście mi, że jesteście zainspirowani tym, co piszę na blogu. Chwała więc Jezusowi!

Wracając jednak do tematu Świąt, chciałabym dodać ostatnią rzecz. Wczoraj jak dyskutowałyśmy z Faith sprawę prezentów świątecznych i rozmawiałyśmy na temat budowy nowego domu dla sąsiadów – z tych pieniędzy, które zostały przysłane na prezenty świąteczne, gdyż te ośmioro dzieci z tego domu dostało symboliczne prezenty, a pozostała kwota 400.000 szylingów (około 650zł) zostanie przeznaczona na budowę ich nowego domu. Nawiasem mówiąc przydałoby się jeszcze około 600zł na zakup łóżek i koców dla nich. To byłoby coś wielkiego dla nich, gdyż oni śpią na matach na klepisku, przykrywając się szmatami. Rozmawiając na ten temat, Faith powiedziała mi ze łzami w oczach: „wiesz Honia, ja kocham Boga, ale ja Go przede wszystkim lubię! Czy wiesz, że od siedmiu lat nosiłam w sercu pragnienie zbudowania im domu? W końcu Bóg przez twoich przyjaciół odpowiedział na pragnienie mego serca, aby dać tym biednym ludziom nowy dom”. I Faith opowiedziała mi historię tej rodziny. Powiedziała mi, że mieszkała tam jeszcze jedna stara kobieta, która była siostrą tej, która mieszka obecnie w tym domu. Tamta kobieta była czarownicą i jeden z tych małych chłopców został przez nią poświęcony diabłu. Faith powiedziała: „i najbardziej mnie boli, że ta kobieta umarła potępiona, bo nie przyjęła Ewangelii, ale wiesz Honia, ten dom, który im zbudujemy, przyprowadzi tę rodzinę do Jezusa. Jako chrześcijanie robimy dla nich to, czego się nie spodziewali, czego nie oczekiwali, a ich odpowiedzią będzie otwarcie serc dla Jezusa. Kupimy im też Biblię”. Czyż może być coś piękniejszą nagrodą dla tych wierzących, co dają swe pieniądze na takie cele niż to, że te pieniądze nie tylko sprawią różnicę w jakości czyjegoś życia, ale przede wszystkim staną się bazą dla głoszenia Ewangelii w sposób praktyczny i przyprowadzą daną osobę do Jezusa? A chłopiec, który został poświęcony diabłu zostanie poświęcony Jezusowi! Alleluja!

Jest jeszcze jedna rzecz, o której nie napisałam, a mianowicie dzień Bożego Narodzenia w kościele. Po pierwsze kościół był udekorowany… papierem toaletowym!!! Byłam zażenowana, jak to zobaczyłam, ale potem uświadomiłam sobie, że papier toaletowy jest dla nich znakiem luksusu. Zrobili, co mogli i co dla nich było niejako wyrazem wdzięczności Bogu, że mają tak dobre święta w tym roku, iż mają nawet papier toaletowy (bo był on przyniesiony przez dzieci z domu dziecka). Po drugie był w kościele czas na świadectwa świąteczne i 70% świadectw dotyczyło tego, jak bardzo są wdzięczni Bogu za swoich nowych przyjaciół z Polski, którzy przyczynili się do ich wspaniałych Świąt w tym roku. Poza tym były też świadectwa dzieci, jak bardzo się cieszą z otrzymania Biblii, o które miesiącami się modlili i że Bóg poprzez ludzi odpowiedział na pragnienia ich serc. To mnie wzruszyło najbardziej, aż się popłakałam w kościele. Chwała Ci Jezu!

Kończąc moje świąteczne refleksje, chcę tylko jeszcze Wam powiedzieć, że mieliśmy świąteczny obiad przy nowym budynku domu dziecka. Miałam cudowne święta wśród dzieci z domu dziecka. Kupiliśmy im piłkę do siatkówki i piłkę do piłki nożnej oraz dużo balonów i słodyczy. Mieliśmy wszyscy razem wspaniałe święta, choć nie jeszcze w nowym domu, ale te dzieci wiedziały, że nie otrzymują „tylko” pomocy z Zachodu, ale są przez Was w praktyczny sposób kochane!

„Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką możliwą wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał. Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje, nie jest jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie… Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość” (1 Koryntian 13).

poniedziałek, 24 grudnia 2007

Świątecznie...

Dziś jest Wigilia Bożego Narodzenia i chcę napisać choć parę słów. Mój kolejny post miał być o kobietach, ale w związku ze specjalną dzisiejszą okazją będzie o czymś innym. Piszę tego posta w samochodzie. Jesteśmy w drodze do Fort Portal, aby zrobić końcowe świąteczne zakupy. W wioskach, które mijamy jest mnóstwo ludzi, którzy kupują mięso. Pisałam kiedyś, że w związku z ogromną biedą tych ludzi, mięso je się rzadko, zwłaszcza w licznych rodzinach i dlatego Święta znaczą dla nich mięso na obiad. Dzieci w domu dziecka jedzą mięso parę razy w roku. Mój kolejny projekt będzie dotyczył właśnie wzbogacenia jedzenia dla dzieci z domu dziecka oraz dla dzieci HIV+, o które organizacja się troszczy.

W tym czasie wigilijnym cieszę się, że te dzieci będą mogły otrzymać prezenty, które zostały zasponsorowane przez dzieci z dwóch poznańskich szkół. Będzie to pierwszy raz w ich życiu, a niektórzy z nich są już nastolatkami. Wśród nich jest osiemnastoletnia dziewczyna półsierota Evalyn, której matka się nią zbytnio nie interesuje. Bardzo zdolna dziewczyna, bardzo bystra, niestety wskutek braku finansów uczy się krawiectwa, choć mogłaby skończyć studia z wyróżnieniem.

Poniżej zamieszczam treść mego świątecznego maila, bo nie wiem, czy do wszystkich dotarł, gdyż Internet jest tu niepewny.

Przychodzi mi spędzić Święta Bożego Narodzenia w zupełnie odmiennych warunkach, niż dotychczas i zupełnie innym nastroju świątecznym, a właściwie jego braku. Wobec wszechogarniającej biedy i braku elektryczności, nie ma tu w ogóle nastroju świątecznego, jak w krajach "Muzungu" (białych ludzi). Ale czy o nastrój w świętach chodzi? My mawiamy, ze święta Bożego Narodzenia są świętami rodzinnymi i nikt w tym czasie nie powinien być sam. Dla Ugandyjczyków życie rodzinne jest "chlebem powszednim", gdyż oni mają czas i siebie nawzajem oraz liczne rodziny. Często przez pół roku zbierają pieniądze na jedzenie świąteczne, czyli głównie na mięso i nowe ubrania. Jest to bardzo smutne, że żyją w tak poniżających warunkach.

Dziś byłam w drugim domu dziecka wręczyć prezenty świąteczne, które zostały zasponsorowane przez dzieci z dwóch poznańskich szkół. Nie wiem jak wyrazić radość tych Ugandyjskich sierot, gdyż one nigdy w życiu nie dostały prezentów świątecznych. To bardzo smutne. Mam video z wręczania prezentów, więc jak wrócę do Polski wielu z Was będzie miało okazję zobaczyć jak to wyglądało. Kochani sponsorzy prezentów świątecznych - przyczyniliście się do niewypowiedzianej radości tych dzieci. W ich imieniu serdecznie Wam dziękuję!

Dziękuję wszystkim sponsorom nowego domu dziecka za przyłączenie się do projektu. Niestety dzieci nie wprowadzą się na święta do nowego domu z powodu opóźnień w pracy wykonawców :( Np. przez kilka dni nie mogliśmy dostać cementu, który się po prostu "skończył". Malarz miał problemy rodzinne i nie mógł przyjść do pracy, więc nawalił z terminem zakończenia prac malarskich. Stolarz w Fort Portal się spóźnił, bo były kilkudniowe przerwy w dostawie prądu. Nie jesteście sobie w stanie wyobrazić przez jakie stresujące i frustrujące sytuacje musiałam przejść tu na miejscu, próbując mimo wszystko doprowadzić sprawę do końca. W końcu się popłakałam ze złości i bezsilności. I powiedziałam sobie: "Honorata, głową muru nie przebijesz".

To było okropne doświadczenie uświadomienia sobie, że moje marzenie nie zrealizuje się w pełni, dając nowy dom tym dzieciom na święta. Nie jestem w stanie określić terminu ich wprowadzenia się. Wydaje się, że tak niewiele zostało do zrobienia, ale nikt nie potrafi określić terminów w Afryce. Jak mówi powiedzenie: "my mamy zegarki, a Afrykańczycy mają czas..." Uspokoiłam się już i nie rozpaczam, ale staram się zrobić wszystko, by te dzieci mimo wszystko i tak miały niezapomniane święta, a takie będą z powodu ich wyjątkowych prezentów świątecznych, które w takiej formie otrzymają pierwszy raz w życiu!!! oraz dużo lepszego jedzenia, gdyż i na ich świąteczne jedzenie zostały przysłane pieniądze. Dziękujemy za to!!!

Kończąc ten list, życzę Wam w imieniu swoim i dzieci, a także Faith dyrektorki organizacji "Bringing Hope To The Family" wyjątkowych świąt Bożego Narodzenia. Pamiętajcie o nas przy wigilijnym stole!Pamiętajcie także, że w Afryce 30% populacji dzieci to sieroty. A 35% spośród nich jest zarażone wirusem HIV. Nie zapomnijcie, że 20% dzieci w Afryce umiera na choroby uleczalne w krajach "Zachodu". Co pół minuty jedno afrykańskie dziecko umiera na malarię http://www.dyp2006.org/ww/pl/pub/dev_youth_prize/info/guidelines.htm A co minutę w Afryce umiera kobieta w ciąży http://serwisy.gazeta.pl/swiat/1,34183,3336089.html Nie mówiąc już o przemocy wobec dzieci oraz tzw. "dzieciach-żołnierzach" głównie w Sudanie i na północy Ugandy. Statystyki te można wydłużać w nieskończoność...

W czasie, kiedy radujemy się życiem i pamiątką narodzenia się Jezusa Chrystusa 2000 lat temu i patrzymy na te kartki świąteczne z małym dzieciątkiem w żłobie, nie zapomnijmy, że 40% Afrykańczyków żyje w warunkach stajni na co dzień, a co najmniej 20% Afrykańczyków jest bez dachu nad głową.Nie chce tak przygnębiająco kończyć mego maila, ale podejrzewam, że wielu z nas żyje w błogiej nieświadomości, koncentrując się wokół własnego talerza wigilijnego. Niech dzieci z Afryki zasiądą w tym roku z Wami przy stole. Nie dopuście, abyście w jakikolwiek sposób nie wzięli udziału w akcjach charytatywnych w te święta, choćby kupując świeczkę Caritasu. Zróbcie też coś dla tych biednych, których znacie po imieniu...Świątecznie i pogodnie mimo wszystko Was pozdrawiam. Bieda w świecie może obezwładnić i zniechęcić do robienia czegokolwiek, dlatego zróbmy, co w naszej mocy…

Wesołych Świąt kochani!!!
P.S. Na zdjęciu Faith i Victor (najmłodszy w domu dziecka).

wtorek, 18 grudnia 2007

"Wtedy twe światło zabłyśnie jak zorza..."

Znów wypada mi zacząć ten post od stwierdzenia, że choć mam wiele do napisania to nie mam czasu na pisanie :( Jestem totalnie zajęta moim projektem, bo co drugi dzień muszę jeździć do sąsiednich miast (co mi zajmuje zwykle kilka godzin), aby sprawdzić stolarza, krawcowe (zasłony), a i w biurze muszę dopilnować spraw finansowych i administracyjnych. Chodzę też na budowę sprawdzać murarzy. To musi być łaska Boża, że potrafię ogarnąć te wszystkie rzeczy, bo jest niewyobrażalnie dużo spraw do załatwienia.

W ubiegłym tygodniu wróciłam z Kampali, gdzie dzięki Bożej pomocy zrobiłam zakupy dla wyposażenia domu dziecka. Kosztowało mnie to ogromnie dużo wysiłku i niedospania. Poza tym Kampala nie jest bezpiecznym miastem do noszenia gotówki ze sobą, ale Bóg mnie ochronił przed każdym niebezpieczeństwem. Targowałam się bardzo o wszystko, starając się zaoszczędzić, ile tylko było można na wszystkim. Ministerstwo Zdrowia ostrzegało przed wirusem Ebola, który obecnie zbiera żniwo w Ugandzie, a którego zarażenie się w 90% kończy się śmiercią. Mówiono: „unikać miejsc publicznych”. Jednakże w kilkumilionowym mieście nie da się stronić od tłumów. Nawet wieczorem, kiedy próbowaliśmy się dostać do busu, tyle osób czekało, że trzeba było się strasznie pchać i w tym całym zamieszaniu rozdarłam moje ulubione jeansy, ale dostałam się do środka! W każdym razie Bóg uchronił mnie przed zarażeniem się czymkolwiek :)

Od tygodnia jestem w wiosce z powrotem. Obecnie koncentruję się na nadzorowaniu prac związanych z wykończeniem tynkowania wewnątrz domu dziecka. Jutro malarz przychodzi malować, a w poniedziałek przywozimy meble. Wobec czego w poniedziałek wieczór – Wigilię Bożego Narodzenia, dzieci powinny się wprowadzić, o ile nikt nie nawali, co niestety jest możliwe. Mam tu informację dla wszystkich sponsorów: nie będziemy robić oficjalnego otwarcia domu dziecka w święta, ale po świętach. Dzięki Bogu wiele osób odpowiedziało na mój apel i częściowo już przyszły pieniądze na budowę kuchni, toalet, pryszniców i na częściowe tynkowanie zewnętrzne. Czekamy na pobudzenie przez Pana więcej osób, które chciałyby wesprzeć ten projekt. Z wprowadzeniem się dzieci do nowego domu dokładnie w wigilię nasuwa mi się jedno skojarzenie – narodzenie Jezusa w stajence, bo nie było dla Niego miejsca nigdzie indziej. Przez wiele lat te dzieci żyły niejako w stajni, widzieliście przecież zdjęcia! Natomiast to Boże Narodzenie jest dla nich przełomowe pod względem zmiany warunków. W czasie świąt często słyszy się życzenia: „niech dzieciątko Jezus zamieszka w twym sercu”. W Biblii czytamy: „Niech Jezus przez wiarę zamieszka w waszych sercach”. Jezus przez wiarę mieszka w naszych sercach. Jezus dzięki wierze tych dzieci, które z wielkim zaangażowaniem modliły się, wzbudził sponsorów dla wykończenia ich nowego domu. I już za parę dni będą widzieć to, co proklamowały z wiarą w modlitwie!

Te święta będą absolutnie wyjątkowe i inne, niż każde jedne w ich życiu. Także dlatego, że Pan pobudził dzieci i młodzież z dwóch szkół poznańskich o zebranie pieniędzy na prezenty świąteczne dla tych dzieci, a także dla innych dzieci z wioski. Widzieliście zdjęcie domu naszych sąsiadów, domu pokrytego trawą, który ma jeden pokój i wymiary 3m na 2m. W tym domu mieszka 10 osób! Dwoje dorosłych i ośmioro dzieci! Wśród dzieci, które są na liście prezentów świątecznych, umieściłam również dzieci z tego domu. Kiedy z Faith rozmawiałam o zakupie prezentów dla nich, ona powiedziała: „lepiej zbudujmy dla nich nowy dom”. Ten pomysł wydał mi się rewelacyjny. Nowy dom na święta! Pieniądze, które miałyby być przeznaczone na prezenty, zostaną przeznaczone na zakup blachy na dach i innych materiałów. Będzie to dom gliniany, ale znacznie lepszej jakości. Dom zostanie zbudowany przez osoby z naszego kościoła, aby Jezus nie mieszkał w stajni (ich dom tak wygląda, a nawet nasze polskie stajnie wyglądają lepiej). Jezus powiedział, że wszystko, co uczyniliśmy jednemu z tych małych, Jemu uczyniliśmy (Mt 25, 40). Dając nowy dom tym dzieciom oraz ich mamie i babci, wierzymy, że dajemy Go Jezusowi. Jezus powiedział: „Kto poda kubek wody do picia jednemu z tych najmniejszych, dlatego że jest uczniem, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej nagrody” (Mt 10, 42). Nie tylko podamy im kubek wody, ale damy nowy dom. Czyż to niesamowite? Chwała Bogu za to!

Wciąż jednak proszę o wsparcie zakończenia projektu domu dziecka, gdyż jak wiecie „w miarę jedzenia apetyt rośnie”, wobec tego i ja chciałabym widzieć ten dom całkowicie wykończony, razem z zewnętrznym tynkowaniem. Potrzebujemy jeszcze około 5.000zł. Przyszły już też pieniądze na baterię słoneczną. Chwała Panu! Dziś już ją zamówiłam i jutro przychodzą ją montować ku wielkiej radości nas wszystkich. Tak bardzo jestem Wam wszystkim wdzięczna: razem dokonaliśmy czegoś wielkiego! Zobaczycie to wszystko na zdjęciach oraz video, które również planuję zmontować i dać wszystkim sponsorom razem ze specjalnie przygotowanymi kartkami z podziękowaniem od dzieci. Każdy sponsor domu dziecka otrzyma kartkę noworoczną od dzieci z domu dziecka, ich świąteczne zdjęcie oraz płytę z przygotowanym specjalnie przeze mnie video. Na zawsze będziecie pamiętać, że w roku 2007 na święta Bożego Narodzenia przyczyniliście się do przyniesienia radości i nadziei sierotom z ugandyjskiego domu dziecka. Moja mama wysłała mi opłatki, chciałabym więc, abyśmy się nimi dzielili na święta w domu dziecka. Na ścianach domu dziecka będą wisieć zdjęcia sponsorów tak, jak planowałam. Ramki już zamówiłam u stolarza dzisiaj. Powieszę je jednak, jak całkowicie zakończę projekt, kiedy przyporządkuję każdemu sponsorowi daną rzecz. Jeżeli przyjdzie więcej pieniędzy, niż potrzeba na wykończenie domu dziecka, to zostaną one przeznaczone na dwa projekty zapewnienia stałego dochodu dla domu dziecka: na kurnik oraz na zakup ziemi pod uprawę warzyw. To jest ogromnie ważne, gdyż w chwili obecnej te dzieci prawie przez cały czas jedzą to samo: fasolę, kapustę i posho. Czasem ziemniaki z małego ogrodu, który uprawiają oraz matoke, bo mają parę drzew bananowych.

Postąpiliśmy zgodnie ze Słowem Bożym troszcząc się o te sieroty, bo jak pisze św. Jakub 1, 27: „prawdziwa pobożność wobec Boga i Ojca wyraża się w opiece nad sierotami i wdowami w ich utrapieniach i w zachowaniu siebie samego nieskalanym od wpływów świata”, wierząc że Jezus będzie pamiętał to, co z miłości uczyniliśmy „tym małym” (Mt 25, 40). Przyczyniliście się do wielkiej mojej radości, bo ja widzę tę różnicę, jaką przez swe datki czynicie w życiu tych dzieci. Za parę tygodni jednak zobaczycie to na video, które przygotuję :)

Jak ostatnio dziękowałam jednemu ze sponsorów domu dziecka, on mi powiedział: „Honorata, to ja tobie dziękuję, że dałaś nam możliwość bycia pobłogosławionymi przez pomoc biednym”. Co jest zresztą zgodne z Biblią: „Szczęśliwy ten, kto myśli o biednym i o nędzarzu, w dniu nieszczęścia Pan go ocali (Ps 41, 2). „Błogosławiony, czyj wzrok miłosierny, bo chlebem dzieli się z biednym” (Prz 22, 9). „Kto daje ubogim - nie zazna biedy; kto na nich zamyka oczy, zbierze wiele przekleństw” (Prz 28, 27). I moja najcudowniejsza Boża obietnica, którą wyznaję codziennie nad swoim życiem i do tego samego Was zachęcam z Iz 58, 6-12: „Czyż nie jest raczej ten post, który wybieram: rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy niewoli, wypuścić wolno uciśnionych i wszelkie jarzmo połamać; dzielić swój chleb z głodnym, wprowadzić w dom biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziać i nie odwrócić się od współziomków. Wtedy twoje światło wzejdzie jak zorza i szybko rozkwitnie twe zdrowie. Sprawiedliwość twoja poprzedzać cię będzie, chwała Pańska iść będzie za tobą. Wtedy zawołasz, a Pan odpowie, wezwiesz pomocy, a On rzeknie: Oto jestem! Jeśli podasz twój chleb zgłodniałemu i nakarmisz duszę przygnębioną, wówczas twe światło zabłyśnie w ciemnościach, a twoja ciemność stanie się południem. Pan cię zawsze prowadzić będzie, nasyci duszę twoją na pustkowiach. Odmłodzi twoje kości, tak że będziesz jak zroszony ogród i jak źródło wody, co się nie wyczerpie”. Wszyscy, którzy wspieracie „moje” sieroty oraz biednych możecie oczekiwać spełnienia się tej Bożej obietnicy w Waszym życiu. Jest tam niemal wszystko, czego nam potrzeba: zdrowie, Boże odpowiedzi na modlitwy, prawość, Boże prowadzenie, nasycenie w sytuacjach pustyni duchowej, odświeżenie duchowe i chwała Boża. Co oznacza wypełnienie naszego życia chwałą Bożą? Oznacza wiele, ale m.in. oznacza wypełnienie naszego życia Bożą obecnością. Ps 31, 21 mówi: „Ukrywasz ich pod osłoną Twojej obecności od spisku mężów, w swoim namiocie ich kryjesz przed sporem języków”. Jest to fragment dotyczący modlitwy walki duchowej.

Ostatnio rozmawiałam z koleżanką na temat mocy modlitwy uwielbienia, w której przychodzi Boża obecność, która niejako chroni nas „od spisku diabła na nasze życie”. Sama doświadczyłam tego wielokrotnie. Przypomina mi się jedno takie doświadczenie jak byłam w Australii. Byłam zmęczona, przytłoczona wieloma problemami, a wróciwszy z pracy wieczorem nie miałam siły na modlitwę, ani nawet czytanie Biblii. Chciałam jednak mieć relację z Jezusem. Usiadłam więc na dywanie w swoim pokoju i włączyłam muzykę chrześcijańską. Po chwili zaczęłam śpiewać razem z wykonawcami. Po około 45 minutach takiego śpiewania moje serce zaczęło się otwierać na Boga i Jego działanie we mnie. Zaczęłam się modlić z wielką pasją, po czym modlitwa przerodziła się w modlitwę walki duchowej. Po około 1,5h od momentu zaczęcia modlitwy byłam odświeżona nie tylko wewnętrznie, ale i fizycznie, jak po udanych wakacjach. To jest tylko jedno z wielu moich świadectw mocy modlitwy uwielbienia w moim życiu.

Spełnienie się każdej Bożej obietnicy w naszym życiu zależy od naszej wiary. Wiara nie jest uczuciem, ani wysiłkiem intelektualnym, lecz spojrzeniem na rzeczywistość duchową tak, jak patrzymy na rzeczywistość materialną i przyjęciem, że jest tak jak wyznajemy. Faith czasem mawia: „co wyznajesz, to dostajesz”. „Wyznajesz nad swoim życiem porażkę, kiedy narzekasz i poddajesz się zwątpieniu, zamiast ufać Bogu”. W naszych słowach jest moc. Słowa Boże tworzą rzeczywistość. Kiedy Bóg powołuje coś do istnienia, wypowiada słowo i to staje się natychmiast. Kiedy stajemy w autorytecie Jezusa i wyznajemy Boże obietnice nad naszym życiem, one się wypełniają w naszym życiu. Jednakże w obliczu walki duchowej potrzebny jest często czas. Wiara w proklamowaniu Bożych obietnic nad naszym życiem jest pomostem czasu dla nas. Wiara jest oczekiwaniem na zaistnienie rzeczy, które wyznajemy.

W Imieniu Jezusa Chrystusa ogłaszam z wiarą napełnienie życia każdej jednej osoby, która czyta tego bloga, a która troszczy się o biednych, Bożym światłem i zdrowiem. Ogłaszam, że ich sprawiedliwość poprzedzać ich będzie, a chwała Pańska będzie iść za nimi. Ich światło wzejdzie jak zorza i szybko rozkwitnie ich zdrowie. Oni zawołają, a Pan odpowie, wezwą pomocy, a On rzeknie: Oto jestem! Ogłaszam, że ich światło zabłyśnie w ciemnościach, a ich ciemność stanie się południem. Pan zawsze ich prowadzić będzie i nasyci ich dusze na pustkowiach. Odmłodzi ich kości, tak że będą jak zroszony ogród i jak źródło wody, co się nie wyczerpie. W Imieniu Jezusa się modlę, amen.

I znów pisałam o zupełnie czymś innym, niż zamierzałam. Wierzę jednak, że i tak będziecie zachęceni… Na zdjęciu dzieci z domu dziecka - dla Was specjalnie - dziekujęmy, że wnieśliście światło nadziei w ich życie!

poniedziałek, 3 grudnia 2007

Bateria słoneczna i strategie


Poprzez wiele obowiązków dnia codziennego nie mam czasu pisać postów tak często, jak poprzednio. Miniony tydzień był chyba moim najbardziej intensywnym czasem w Ugandzie. Kończył się rok szkolny więc miałam do przygotowania i sprawdzenia testy dla młodzieży ze szkoły zawodowej. Faith (dyrektorka organizacji) jest od 4 tygodni w USA. Pojechała tam na zaproszenie Global Support Mission www.globalsupportmission.com oraz Embrace Uganda www.embraceuganda.com szukać finansów na budowę szpitala, którego wizję nosi w sercu. Tak więc mam bardzo dużo pracy w biurze, gdyż jak sama Faith powiada: „Honia, jesteś dla mnie błogosławieństwem, bo gdyby cię nie było z nami, nie mogłabym jechać do USA, a tak jestem spokojna, że świetnie dopilnujesz każdej sprawy i poprowadzisz biuro”. To bardzo miłe otrzymać taką opinię z ust tak niezwykłej osoby jak Faith, ale jednocześnie jest niemałym wyzwaniem, bo pracy jest ogrom. Dzięki Bogu nieźle sobie radzę :)

Oczywiście również wiele czasu pochłania mi projekt „Nowy Dom Dziecka – Nowa Nadzieja”. Meble już zostały przeze mnie zamówione za 4000$! W środę jadę do Kampali na tydzień zrobić zakupy za kolejne $3000 na inne potrzebne sprzęty i rzeczy dla nowego domu dziecka. Jak im ostatnio powiedziałam, ile wydam dla nich w Kampali, to tak te dzieci zaczęły się cieszyć i piszczeć, że już sam ten widok wynagrodził mi wszelkie trudy. Taka jestem szczęśliwa, że moja rodzina i przyjaciele oraz osoby, których wcześniej nie znałam, a które przesłały swój dar serca na mój projekt, odpowiedzieli na mój apel o sfinansowanie wykończenia nowego domu dziecka.

Moim kolejnym marzeniem jest umieszczenie baterii słonecznej w domu dziecka. Kosztować to będzie około 15 tys. zł. Jak się okazuje, nie mamy też pieniędzy na budowę toalet, pryszniców i kuchni, na co potrzebujemy około 6 tys. zł. Wobec tego każde kolejne przesłane pieniądze chcę przeznaczyć na ten cel. Kochani nie wyobrażacie sobie jak jest przykre życie bez elektryczności. My, ludzie „Zachodu”, mamy przywileje, których nie doceniamy, ale uznajemy je za coś normalnego. I jak wyłączą prąd na godzinę to panikujemy. Tutaj ludzie muszą sobie radzić bez światła. Dla mnie jest to jedna z najtrudniejszych rzeczy w Ugandzie do przywyknięcia. Piszę tego posta w niedzielę wcześnie rano (bo od 5 zwykle już nie śpię – koguty albo szczury mnie budzą), siedząc przy świeczce – i to wcale nie jest nastrojowe! Tak więc kochani – dziękuję każdej i każdemu z Was za przysłane datków na mój projekt. Pan dokonał cudu! W ciągu zaledwie miesiąca napłynęło prawie 25 tys. zł! Tylko Bóg mógł to sprawić! Każdego dnia modlę się za każdego ofiarodawcę z osobna, aby w Waszym życiu spełniły się Boże obietnice, które są zawarte w Biblii, a które odnoszą się do tych, co wspomagają biednych i sieroty. Tych z Was, którzy właśnie są na etapie wysyłania swoich pieniędzy informuję, że pragnę te pieniądze przeznaczyć na zakup baterii słonecznej dla domu dziecka. Będzie to czymś absolutnie wyjątkowym dla tych dzieci, gdyż w naszej wiosce nikt nie ma prądu, a na ugandyjskich wioskach prąd jest zaledwie w 10% domostw! Nawet w miastach czasem nie ma prądu po kilka dni! Mając baterię słoneczną te dzieci będą mogły się uczyć wieczorami, a także oglądać telewizję i filmy edukacyjne. Oglądanie telewizji pomoże im w nauce angielskiego, gdyż one oczywiście mówią swoim dialektem, a komunikowanie się w języku angielskim jest absolutnie konieczne do studiowania oraz otrzymania dobrej pracy. Bardzo mi zależy na tych dzieciach, aby każde z nich osiągnęło niezależność finansową w przyszłości, kończąc studia i mając dobre prace. One mają piękne marzenia co do przyszłości. Chcą się uczyć, snują plany o swojej przyszłości. To jest też coś o czym dziś chcę pisać – planowanie i strategie.

Wiem, że jest wielu wierzących, którzy żyją z dnia na dzień bez planów i strategii dla swego życia, tłumacząc to „otwarciem na Boże prowadzenie”. Oczywiście mamy być otwarci na prowadzenie Ducha Świętego, ale kiedy studiujemy Biblię, tak Stary jak i Nowy Testament, widzimy Boga jako stratega i Tego, który ma plany. Planowanie nie musi stać na przeszkodzie bycia otwartym na Boże prowadzenie. Jest mnóstwo biblijnych fragmentów, które o tym mówią. Nie chcę ich tu wymieniać, żeby mi z tego posta nie wyszło nauczanie :)

A propos nauczania – dwa tygodnie temu zaproszono mnie do Kenii, abym była jedną z głoszących na pięciodniowej konferencji dla kobiet w grudniu! To jest niesamowity zaszczyt. Nie pojadę jednak, gdyż mogłoby to wpłynąć na zaniedbanie przeze mnie mojego projektu. Muszę tu być i wszystkiego dopilnować. Wierzę, że Pan da mi jeszcze inne możliwości, aby zachęcać kobiety na jakiś konferencjach :)

Wracając jednak do tematu Bożych strategii. Chcę tu wspomnieć tylko o jednym biblijnym fragmencie, który mnie ostatnio bardzo poruszył z Księgi Wyjścia 13, 17-18. Bóg mówi: „Gdy faraon uwolnił lud, nie wiódł go Bóg drogą prowadzącą do ziemi filistyńskiej, chociaż była najkrótsza. Powiedział bowiem Bóg: Żeby lud na widok czekających go walk nie żałował i nie wrócił do Egiptu. Bóg więc prowadził lud okrężną drogą pustynną ku Morzu Czerwonemu”. Również Jezus miał plan strategiczny: Golgota. Jak również wiele planów operacyjnych: miasta, wioski, domy i miejsca, w których się zatrzymywał. Wszystko, co Jezus robił, było celowe. Nie widzimy ani jednej sytuacji, ani jednego zdania wypowiedzianego przez Jezusa, które nie byłoby celowe – miało przyczynę i skutek.

Wielu z nas znacznie odbiega od tego wzorca. Ktoś może powiedzieć: „jak mam planować, jak nawet nie wiem, czy mnie jutro nie zwolnią z pracy”. A nawet jak cię zwolnią, to dla Boga i tak nie ma rzeczy niemożliwej. Nie ma takich drzwi, których On nie mógłby otworzyć i nie ma takiej góry, której w Imię Jezusa nie mógłbyś przesunąć. Wiem, co mówię, gdyż doświadczyłam wielu zwycięstw w modlitwie wytrwałej i konkretnej. Mamy „Ducha mocy” (2 Tm 1, 7) – Ducha, który się nie poddaje. Ducha, który nas zachęca do wytrwałości. Ducha zwycięskiego. Tego samego Ducha, który był w Jezusie. Co może nas zatrzymać i zniechęcić? Św. Paweł w liście do Rzymian 8, 35-37 pisze: „Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? Jak to jest napisane: Z powodu Ciebie zabijają nas przez cały dzień, uważają nas za owce przeznaczone na rzeź. Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował”. Św. Paweł staje w wierze, nie zważając na przeszkody i to, co mogłoby go zniechęcić lub zatrzymać. A my co robimy, gdy przychodzą trudności? Płaczemy i się zniechęcamy, zamiast stanąć w Duchu zwycięskim i walczyć o ziemię, którą właśnie diabeł nam wykrada. Nie ma w nas wojowników, ale tchórze, a Bóg dał nam „Ducha mocy”, a nie słabości.

Niewiele wiemy na temat walki duchowej. Ja również mało wiem, ale dziękuję Bogu, że przysłał mnie do Ugandy, gdyż w ciągu kilku miesięcy bycia tutaj nauczyłam się i wypraktykowałam więcej na ten temat, niż w ciągu całego mojego życia. Zwykle kiedy rano się modlę, staję w autorytecie, który mam w Jezusie i walczę przeciw „zwierzchnościom i władzom” (Ef 6, 12nn), które miały by mnie zatrzymać w wejście w pełnię, którą Bóg ma dla mojego życia. Jest to modlitwa „agresywna”, gdyż nie chodzi o „brata męża kuzynki”, ale o diabła, mojego nieprzyjaciela, który PLANUJE, jak mi życie utrudnić. On jest strategiem, który zna moje słabe punkty i w nie uderza. Ale ja w modlitwie duchowej się uzbrajam, aby strzały, które on wypuszcza na moje życie, okazały się bezskuteczne. Modlę się też o wyrwanie spod jego dominacji pewnych sfer mojego życia, życia mojej rodziny i przyjaciół, nad którymi wydaje się, że on ma kontrolę. Robię to dokładnie na zasadzie strategii walk Izraela z ludami, jak to czytamy w Starym Testamencie. Te walki są symbolem walki duchowej, gdyż jak mówi św. Paweł, Stary Testament to były tylko „cienie spraw przyszłych” (Kol 2, 17).

Byłam w ubiegłą sobotę na tej „górze modlitwy za narody”, którą ustanowił na Boże wezwanie pewien wierzący - Paul. Jest to miejsce, gdzie naprawdę można doświadczyć czym jest walka duchowa. Ludzie są tam nauczani i zachęcani do walki duchowej w takim znaczeniu, jakiego dotąd nie znałam. Paul dzielił się wtedy tym, co systematycznie odkrywa w strategiach diabła co do narodów, a co mnie zaskoczyło. Zaznaczam, że te informacje są prawdziwe. Nie napiszę o wszystkim, bo nie ma na to miejsca, ale wspomnę o kilku przykładach, które przytoczono. Muzułmanie w Ugandzie mają strategie, aby Ugandę uczynić krajem muzułmańskim. Po pierwsze porywają, albo „kupują” kobiety, aby rodziły im dzieci, które potem są wychowywane w doktrynie muzułmańskiej. Poza tym przekupują księży katolickich i pastorów protestanckich, którzy pociągają za sobą wiernych. Również Indyjczycy mają swoje strategie. Każdy Indyjczyk o godzinie 15:00 w Ugandzie modli się do swoich bóstw mantrą: „bogowie dajcie nam tę ziemię”. Są także pewne grupy innych narodowości afrykańskich, które gdy pojawiają się na ziemi, którą by chciały posiąść, kreślą na ziemi rytualne znaki, wzywając swoje bóstwa, które miałyby im pomóc w objęciu tej ziemi. Również kręgi masońskie w Ugandzie mają swoje strategie, żeby zmienić konstytucję kraju w taki sposób, aby Uganda stała się krajem otwartym na zgubne wpływy. To jest nam znane, gdyż jak wiemy w Polsce ma to miejsce w rządzie i środkach masowego przekazu.

Przykładów jest wiele. Widzimy tu, że diabeł ma strategie na życie pojedynczych ludzi, społeczeństw i narodów. Wiemy, że on jest tylko kopiarzem Bożego działania. To Bóg ma strategie i plany dla pojedynczych ludzi, społeczeństw i narodów, aby nam „zapewnić przyszłość JAKIEJ OCZEKUJEMY” (Jer 29, 11). Czego oczekujesz? Czego pragniesz? Chcesz zdrowia? Bóg chce tego dla Ciebie! Chcesz dobrych dzieci? I Bóg tego chce! Chcesz w końcu wyjść za mąż lub ożenić się? Bóg również jest tym zainteresowany! Pragniesz dobrej pracy? Czy Bóg tego nie chciałby dla Ciebie? Jakiej przyszłości pragniesz? Bóg ma dla Ciebie dobre rzeczy, ale ktoś (diabeł) stoi na drodze, abyś tego nie otrzymał.

Spotkałam się z opinią, że chrześcijanom nie „wypada” się bogacić. Gdzie jest o tym mowa w Biblii? Ja wierzę w Boga Abrahama, który jak wiemy był najbogatszym człowiekiem w owym czasie. Ja wierzę w Boga Izaaka, który miał powodzenie swego ojca. Wierzę w Boga Jakuba, który miał zmysł do interesów i po 14 latach pracy u swego teścia stał się znacznie zamożniejszy, niż on, a przecież był jego sługą. Wierzę, że Bóg jest zainteresowany naszym powodzeniem finansowym i może dać nam pomysły na intratne interesy lub dobrze płatną pracę. Ludzie wpływu w świecie to zwykle ludzie zamożni. Słyszałam niesamowite historie o bogatych chrześcijanach w USA, którzy ustanawiają Boże Królestwo poprzez wpływ pieniądza oraz będąc poddani prowadzeniu Duchowi Świętemu. Oczywiście Jezus przestrzega bogatych, aby pieniądze nie stały się ich „bogiem”. Czy wiecie, że również brak pieniędzy może być naszym „bogiem”? Chodzi więc o właściwą postawę do pieniądza i żeby wystrzegać się chciwości, która jak mówi św. Paweł jest „bałwochwalstwem”. Nie każdy z nas będzie miał szansę być bogatym jak Abraham, ale wiem z Biblii, że Bóg chce, abyśmy mieli wystarczająco pieniędzy na zapewnienie godziwych warunków życia nam samym i swojej rodzinie. Jednakże i na tym polu chrześcijan spotykają porażki.

Wiemy z Biblii, że Bóg oddał ziemię w posiadanie i zarządzanie ludziom. Jednak pierwsi ludzie oddali tę władzę diabłu. W czasie kuszenia Pana Jezusa na pustyni diabeł mówi: „Tobie dam potęgę i wspaniałość tego wszystkiego, bo mnie są poddane i mogę je odstąpić, komu chcę” (Łk 4, 6). Kiedy mu zostały poddane??? Widzimy na początku stworzenia, że Bóg wszystko poddał człowiekowi. Więc kiedy człowiek utracił tę władzę? Oczywiste jest, że w czasie grzechu. Jezus jednak przyszedł i odzyskał DLA NAS tę władzę. Jezus mówi po zmartwychwstaniu: „dana jest mi wszelka władza, idźcie…” (Mt 28, 18). I w Ew. Marka 16, 15-18 „I rzekł do nich: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie”. A w Ew. Łukasza 10, 19 Jezus mówi: „Oto dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic wam nie zaszkodzi”. Widzimy więc, co jest „potęgą” naszego przeciwnika diabła. Jak wiemy z Biblii „węże i skorpiony” są również symbolem wszelkich trudności i przeciwności oraz jak wiemy z Księgi Rodzaju i Księgi Apokalipsy samego diabła - „I został strącony wielki Smok, Wąż starodawny, który się zwie diabeł i szatan, zwodzący całą zamieszkałą ziemię, został strącony na ziemię, a z nim strąceni zostali jego aniołowie (Ap 12, 9). Gdzie jest diabeł? Na ziemi! I choć cała ziemia i wszystko należy do Boga, i to On ma ostatnie słowo, to wiemy, że Bóg oddał zarządzanie ziemią człowiekowi. Jednakże pierwsi rodzice „sprzedali nas” i oddali władzę nad ziemią diabłu. Diabeł jest aniołem, wobec czego jest znacznie bardziej potężniejszy od człowieka, dlatego tylko stojąc w autorytecie Imienia Jezus i uzbrojeni w zbroję Bożą (Ef 6, 10-18) jesteśmy w stanie odbierać diabłu tereny naszego życia, na których on trzyma władzę. Czy jeżeli od miesięcy nie możesz znaleźć pracy, to jest to zwykły pech, czy obwiniasz bezrobocie lub cokolwiek innego? A może spójrz na pracę jak na ziemię Twego dziedzictwa, którą diabeł nie chce Ci dać, abyś miał pełnię w życiu. Jeżeli od lat szukasz męża lub żony, to czym to jest? Spójrz na swoje przyszłe małżeństwo jak na ziemię Twego dziedzictwa, którą diabeł trzyma pod kontrolą, bo nie chce, żebyś był szczęśliwy/szczęśliwa w pełni małżeństwa. Jeśli masz problemy w małżeństwie lub z dziećmi, to kogo będziesz obwiniać i czy obwinianie coś zmieni? Stań do walki i odbierz tę ziemię diabłu!!!

Chcę Was dziś zachęcić na spojrzenie na sfery Waszego życia, w których przeżywacie rozczarowanie i porażki jak na ziemię Waszego dziedzictwa, o którą musicie walczyć w modlitwie walki duchowej. Czytamy w Księdze Jozuego oraz innych księgach ST, jak Izraelici podbijali pewne ludy i brali w posiadanie ich ziemie (Kanaan) na podstawie obietnicy danej Abrahamowi. Ziemia Kanaan jest symbolem pełni, którą mamy w Jezusie. Bracia i Siostry – nie wejdziemy w tę pełnię bez walki. Czytajmy Księgę Jozuego pod tym kątem, abyśmy mogli zobaczyć pewne aspekty walki duchowej.

Chciałam się dziś z Wami podzielić moim doświadczeniem modlitwy strategicznej, modlitwy walki duchowej zatrzymania strategii diabła dla mojego życia. Jesteście moimi braćmi i siostrami w wierze, dlatego piszę to z miłości, modląc się, abyśmy razem stanęli w walce duchowej w autorytecie jaki mamy w Imieniu Jezus i odparli strategie diabła dla narodów, społeczeństw i naszego życia, wchodząc w pełnię tego, co Bóg ma dla nas dobrego w Jezusie!

P.S. Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję za Wasze wsparcie dla projektu zapewnienia lepszych warunków życia dzieciom z domu dziecka. Na zdjęciu widzicie dzieci z domu dziecka, które Wam machają, trzymając karton, na którym jest napisany fragment z 1 Listu św. Jana 3:18: „Bracia, nie miłujcie tylko słowem i językiem, ale czynem i prawdą”. Dziękuję wszystkim z Was, którzy dajecie dowód Waszej miłości braterskiej i troski o biednych i sieroty, wspierając „moje” dzieci w Ugandzie.