Dlaczego założyłam bloga

Pisanie tego bloga jest wyrazem mojego posłuszeństwa Bogu, który już przed kilkoma laty zachęcał mnie do pisania. Celem jego jest zaświadczenie, że Jezus jest żywy i realny, a Bóg działa w życiu wierzących, którzy Go szukają i Jemu wierzą. Jest pisany ku zachęcie i inspiracji, aby z wytrwałością i pasją podążać za Jezusem. Zasadą Bożą jest, że prawda wyzwala. To, co piszę, przyniosło wolność do mego życia, więc wierzę, że przyniesie i do Twojego, o to też się modlę… A jeśli poczujesz się zachęcony/-a moimi postami, poleć proszę tego bloga swoim znajomym, aby Imię Jezusa było uwielbione „przez dziękczynienie wielu.” Zachęcam Cię jednak przede wszystkim do medytowania nad Biblią, aby "zaświeciła ci prawda Ewangelii" (Ef 4, 17-24).
Istnieje możliwość zamówienia książki, która powstała w oparciu o teksty z bloga. W celu zakupu proszę o kontakt na maila hakiiki@gmail.com

Bieżące informacje z misji w Ugandzie (2010-2013):

Jak czytać bloga

Zachęcam do chronologicznego czytania bloga. W tym celu proszę najpierw wejść do archiwum (po lewej stronie pod ulubionymi linkami) i wybrać rok 2007, a następnie zjechać na sam dół strony.

piątek, 14 września 2007

Dzieci i Bóg Jehovah-Jireh

Muszę podzielić się z Wami tym, co doprowadziło mnie do łez parę tygodni temu. Pewnego dnia jak wracałam z biura do domu, wybrałam drogę na skróty przez pola. Po kilku minutach spaceru przyłączyło się do mnie kilkoro dzieci, które szły za mną wąską ścieżką. Przywitałam się z nimi i zaczęłam rozmawiać, ale nie rozumiały zbytnio po angielsku, dlatego kontynuowałam mój spacer. Dzieci te jednak zachowywały się dość dziwnie, jakby chciały mi zrobić coś złego, lub zabrać mój plecak, tak że się przestraszyłam. Zatrzymałam się więc i czekałam na ich reakcję. Jedna dziewczyna około 12 lat wyciągnęła rękę i powiedziała: „daj mi pieniądze”. Ja jej odpowiedziałam: „ty daj mi pieniądze, bo ja nie mam pieniędzy, które mogłabym ci dać, mam siebie i siebie mogę ci dać”. Dzieci te szły ze mną spokojnie dalej, odprowadzając mnie do domu. Po kilku dniach znów szłam tą samą ścieżką i te dzieci znów zaczęły mi towarzyszyć. Ta sama dziewczyna, która poprzednio zażądała pieniędzy ode mnie, powiedziała mi: „mam pieniądze dla ciebie” i dała mi 200 szylingów. Za te pieniądze można kupić 4 banany lub 2 gumy do żucia, a butelka cola-coli kosztuje 500 szylingów. Czyli dała mi grosze, ale wiem, że dla niej była to duża suma pieniędzy. Wzruszyło mnie to do łez. Potem otrzymałam od tych dzieci listy, że mnie kochają i cieszą się, że jestem z nimi i jeżeli mogę, to oni proszą o kredki, buty i ubrania. Jak mam więc to zrobić? Proszę więc was o dotacje finansowe na ten cel, jeśli ktoś z Was miałby to na sercu.

Faith powiedziała mi, że święta Bożego Narodzenia oznaczają dla każdego ugandyjskiego dziecka: mięso na obiad, buty i nowe ubranie. Mam szczególnie na sercu dzieci z Domu Dziecka, który prowadzi „Bringing Hope”. Dzieci te mieszkają w bardzo prymitywnych warunkach. Nie mają biurek, krzeseł, ani stołów w domu. Mają tylko łóżka w skromnym budynku. Rzeczy trzymają na łóżkach. Śpią po dwie osoby na łóżku. Nie mają zabawek. Jednakże mają wspaniałą wychowawczynię – Ewę, która stara się być dla nich matką. Mają też wiele radości i życia w sobie. Rano i wieczorem wspólnie się modlą, a kiedy śpiewają, słychać ich w promieniu 400 m, choć jest ich tylko 25 osób. A jak te dzieci potrafią się modlić! To mogłoby wzbudzić poczucie wstydu u wielu gorliwych wierzących. Mimo więc, że te dzieci mieszkają w takich prymitywnych warunkach, nie mają zbytnio odzieży i butów, jedzą prawie codziennie posho i fasolę, to jednak mają wiarę w sercach i nadzieję, że Bóg zainterweniuje w ich potrzebach. A Bóg przecież posługuje się chrześcijanami, aby zaspokajać ludzkie potrzeby. Chcę je więc zachęcić do napisania listów do św. Mikołaja i przesłać je wszystkim moim znajomym i przyjaciołom oraz rodzinie razem ze zdjęciami dzieci. Wierzę, że wielu z Was zechce spełnić te dziecięce pragnienia. I za to z góry Wam dziękuję.

Faith chciałaby w tym roku zorganizować przyjęcia świąteczne dla wszystkich sierot, które są pod opieką Bringing Hope, czyli dla około 1500 dzieci. Dzieci powinny dostać posiłek z mięsem oraz odzież, buty i materiały szkolne. Koszt paczki świątecznej dla jednego dziecka to około 50 zł. Pan Jezus powiedział: „wszystko, co uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, mnieście uczynili”. Wiem, że wszyscy mamy wydatki, szczególnie na święta, ale byłoby cudownie, gdyby moja rodzina, przyjaciele i znajomi podzielili się na święta tym, co mają z tymi, którzy praktycznie nie mają nic. Wielu z Was widziało zdjęcia domu dziecka, wiecie więc, że nie przesadzam. Co mam napisać, aby poruszyć Wasze serca do wsparcia tej misji? Co mam napisać, aby wielu z Was porzuciło lęk o jutro, bo właśnie ten lęk często zatrzymuje nas przed szczodrym dawaniem.

Ta dziewczynka dała mi 200 szylingów. Wyglądała na osobę, której rodzice są biedni. Podzieliła się swoim „majątkiem” bez lęku, odpowiadając na moją „potrzebę”. Te 200 szylingów leżą na moim stole i codziennie jak na nie patrzę, przypominają mi o obietnicy Jezusa: „szukajcie wpierw królestwa Bożego, a wszystko inne będzie wam dodane”. Dwa dni temu Faith opowiedziała mi historię sprzed 7 lat, kiedy Pan ją wezwał do porzucenia pracy i założeniu „Bringing Hope”. Pewnego dnia powiedziano jej, że w domu skończyło się jedzenie, woda, drewno, środki chemiczne itp., a na dodatek minął termin zapłaty za czynsz za mieszkanie. Faith nie miała jednak ani jednego szylinga w portfelu. Upadła więc na kolana i modliła się do Boga, że nie po to ją wezwał do porzucenia pracy, żeby teraz ona i sieroty, które miała pod opieką w domu, miały z głodu umierać. I gdy tak się modliła, ktoś zapukał do drzwi. Po otworzeniu osoba, którą Faith znała z tylko z widzenia, powiedziała, że Bóg ją wezwał, aby dała jej 40.000 szylingów. Faith była pod wrażeniem Bożej inicjatywy i szybkiego działania! Ale na tym nie koniec tej historii. Kiedy ta osoba się pożegnała, Faith poszła do swojego pokoju z tymi pieniędzmi, ciesząc się i śpiewając na chwałę Bożą, ale Bóg jej przerwał i powiedział: „chcę żebyś zaraz wysłała te pieniądze znajomemu pastorowi”. Faith powiedziała: „Boże, to na pewno nie Ty do mnie przemawiasz” i zaczęła chodzić po całym domu, próbując schować te pieniądze, jakby chcąc zagłuszyć głos, mówiący do niej bardzo wyraźnie. Po pewnym czasie zmagania się z sobą, poddała się i powiedziała: „dobrze Boże, zrobię to”. Kiedy zapakowała pieniądze do koperty z zamiarem wysłania ich do wskazanej osoby, ktoś zapukał do drzwi. Okazało się, że to był syn tego pastora, któremu Faith miała podarować te 40.000 szylingów! Przyszedł coś odnieść, więc Faith go zaraz odesłała do ojca z tą kopertą. Po chwili zadzwonił jej telefon. Odbierając, usłyszała głos znajomego, który jej powiedział: „czuję, że mam Ci dać pieniądze, spotkajmy się na mieście, abym mógł ci je dać”. Kiedy Faith szła na umówione miejsce, spotkała innego znajomego, który jej powiedział: „cieszę się, że cię widzę, bo od jakiegoś czasu Bóg mi mówił, abym dał ci tę kwotę pieniędzy”. Faith nie mogła wyjść z podziwu dla Boga, który w tak cudowny sposób zatroszczył się o nią, zwłaszcza, że Duch Święty przynaglił ją do pójścia potem do banku i sprawdzeniu, czy nie ma jakiś przelewów. Kiedy tam szła, śmiała się sama do siebie, bo nie spodziewała się żadnych wpłat. Jakież było jej zaskoczenie, kiedy powiedziano jej, że przyszły trzy wpłaty. Co było najdziwniejsze - od osób, których Faith nie znała i nigdy w swym życiu nie spotkała. W ciągu tylko tego jednego dnia Bóg przez te osoby dał jej 800.000 szylingów! Faith powiedziała mi: „wiem, że doświadczyłam tego niezwykłego Bożego zaopatrzenia, ponieważ oddałam te 40.000 szylingów, kiedy Bóg mi kazał, gdybym tego nie zrobiła, utraciłabym szansę zobaczenia, jak Bóg cudownie zaopatruje tych, którzy Mu ufają”. W Księdze Rodzaju w 22 rozdziale, 14 wersecie, czytamy, że jednym z Bożych Imion jest „Jehovah-Jireh, co znaczy „Bóg, który zaopatruje”. Jest to jedyne miejsce w Biblii, które objawia to Boże Imię, a jak wiemy, Boże Imiona objawiają Boży charakter. W tym miejscu w Biblii czytamy również o chyba największym poświęceniu, do jakiego Bóg kiedykolwiek wezwał kogokolwiek. Bóg wezwał Abrahama do ofiarowania Izaaka. Faith mówi, że w miejscu jej największego poświęcenia Bóg objawił się jej tego szczególnego dnia jako „Jehovah-Jireh”, cudownie ją zaopatrując. Powiedziała mi też: „i wiesz Honia, od tego dnia wcale się nie boję pustego portfela, bo wiem, że Boże zaopatrzenie jest w drodze. Robię tak ze swoimi prywatnymi pieniędzmi, jak i z finansami „Bringing Hope”. Kiedy czuję, że Bóg wzywa mnie, żeby skarbnik zapłacił za transport chorego dziecka do szpitala naszymi ostatnimi pieniędzmi, robię to, bo wierzę, że za chwilę otrzymamy skądś pieniądze i zawsze tak się dzieje. I wiesz Honia, od tych 7 lat Bóg nigdy się nie spóźnił”.

Od tygodnia gości w domu Faith jej znajomy wierzący – Paul (29 lat), który złapał tyfus i był w szpitalu. Potrzebuje on czasu, aby odpocząć i dojść do siebie. Dowiedziałam się ostatnio, że kilka lat temu Bóg dał mu wizję założenia „góry modlitwy wstawienniczej za narody”. Ta góra mieści się kilka km od wioski, gdzie mieszkamy. Dzieją się tam cuda i ludzie doświadczają Bożej obecności. Ludzie przybywają tam się modlić we dnie i w nocy. Kiedy Bóg dał mu tę wizję, ten mężczyzna był zwykłym „studencikiem”, co prawda gorejącym miłością do Boga, ale nie był nikim szczególnym. Po skończeniu studiów, kupił więc tę ziemię na szczycie wskazanej góry. Nie chcę teraz wnikać w szczegóły, jak to dzieło się rozwijało, ale ten wierzący przeszedł przez wiele trudności oraz również został doprowadzony do poświęcenia wszystkiego, co miał, gdyż Bóg wezwał go do sprzedania krów, które miał i przeznaczeniu tych pieniędzy na potrzeby „góry modlitwy”, jak np. zbudowania zadaszenia. Przyszedł dzień, kiedy ten człowiek nie miał już nic. Nie miał też źródła utrzymania. Nie miał żadnych pieniędzy. To był pierwszy rok działania tej góry i okoliczne kościoły były nieufne, nie wysyłały wierzących, żeby się tam modlić. Okoliczni księża i pastorowie stali z boku i się w to nie angażowali. Brat ten sprzedał wszystko, co miał, dał samego siebie, swój czas i zaangażowanie i przez rok wydawało się, że to było na próżno, bo nie było widać żadnych owoców. Był u kresu wytrzymałości fizycznej i duchowej. Wybrał się więc na tę górę, aby powiedzieć Bogu, że rezygnuje. Był sam na tej górze i wołał do Boga, że jeśli „On go wezwał, żeby sprzedał wszystko, co ma i teraz ma być żebrakiem z opinią „dziwaka z wizjami”, to on rezygnuje z takiego Boga i takiej służby”. Modlił się: „jeżeli Ty mnie Boże naprawdę powołałeś do tego dzieła, to ja TERAZ czekam na doświadczenie Twego zaopatrzenia, a jak nie, to ja z tego rezygnuję”. Kiedy tak wołał desperacko do Boga, poczuł przymus wewnętrzny, żeby rozejrzeć się dokoła. Ku swemu zaskoczeniu zobaczył pieniądze na trawie. Zauważył też banknot w innym miejscu i jeszcze w innym. I tak podnosił pieniądze z ziemi, jak grzyby w lesie. Te pieniądze pojawiły się znikąd, bo wcześniej ich tam na pewno nie było, poza tym ludzie prawie tam nie przybywali, szczególnie z pieniędzmi :) bo są biedni. Tego dnia nazbierał sporą sumę pieniędzy. Taka sytuacja nigdy mu się już nie powtórzyła, mimo że ludzie zaczęli potem masowo przybywać na tę górę. Paul nie znalazł nigdy już więcej żadnych pieniędzy na tej górze! Od tego momentu doświadczył także przełamania w sferze swoich finansów. Po usłyszeniu takiego świadectwa byłam bardzo zachęcona, że nasz Bóg jest Bogiem żywym, zainteresowanym naszymi sprawami i tak bliskim, że można Go niemal realnie dotknąć.

Marzy mi się takie zaufanie Bogu, jakie ma Faith i Paul. Marzy mi się takie prowadzenie Ducha Świętego, jakiego oni doświadczają. Marzy mi się taka zdolność słyszenia Boga, aby być pewnym każdej decyzji. Faith mnie jednak pociesza: „Honia, nie jest z tobą tak źle, słyszałaś Boga, wzywającego cię do przyjazdu do Ugandy i miałaś wystarczająco odwagi, aby iść za tym szalonym wezwaniem, poświęcając tyle pieniędzy i chociaż wszyscy naokoło odradzali ci to.” Wierzę jednak, że w miejscu tego poświęcenia doświadczę Boga, który jest „Jehovah-Jireh”, o co się i dla Was modlę…

1 komentarz:

Przemek pisze...

Dziękuje Bogu za Ciebie i za to jak Bóg w niesamowity sposób zaprowadził Cię w to miejsce. Jestem mocno zachęcony przez to co napisałaś aby wierzyć Bogu w jego zaopatrzenie. Dziękuje Ci.