Dlaczego założyłam bloga

Pisanie tego bloga jest wyrazem mojego posłuszeństwa Bogu, który już przed kilkoma laty zachęcał mnie do pisania. Celem jego jest zaświadczenie, że Jezus jest żywy i realny, a Bóg działa w życiu wierzących, którzy Go szukają i Jemu wierzą. Jest pisany ku zachęcie i inspiracji, aby z wytrwałością i pasją podążać za Jezusem. Zasadą Bożą jest, że prawda wyzwala. To, co piszę, przyniosło wolność do mego życia, więc wierzę, że przyniesie i do Twojego, o to też się modlę… A jeśli poczujesz się zachęcony/-a moimi postami, poleć proszę tego bloga swoim znajomym, aby Imię Jezusa było uwielbione „przez dziękczynienie wielu.” Zachęcam Cię jednak przede wszystkim do medytowania nad Biblią, aby "zaświeciła ci prawda Ewangelii" (Ef 4, 17-24).
Istnieje możliwość zamówienia książki, która powstała w oparciu o teksty z bloga. W celu zakupu proszę o kontakt na maila hakiiki@gmail.com

Bieżące informacje z misji w Ugandzie (2010-2013):

Jak czytać bloga

Zachęcam do chronologicznego czytania bloga. W tym celu proszę najpierw wejść do archiwum (po lewej stronie pod ulubionymi linkami) i wybrać rok 2007, a następnie zjechać na sam dół strony.

sobota, 7 lipca 2007

Jak zostałam uzdrowiona z alergii i bólu kolan

Moja alergia (głównie pyłkowica) rozpoczęła się w kwietniu 2001 dziwnym uczuciem zatykającego się ucha, a właściwie było to nieprzyjemne odczucie niejako oddychania przez ucho. Kiedy mówiłam, wydawało się, jakbym mówiła „przez nos”. Przez 3 lata brałam najlepsze, jak i kombinowane leki na alergię, które właściwie nie skutkowały, gdyż objawy alergii nadal mi dokuczały. W 2002 miałam zabieg prostowania przegrody nosowej, bo mój alergolog stwierdził, że może to jest przyczyną dolegliwości. Niestety nic się nie zmieniło. Następnie byłam na kilku konsultacjach alergologicznych, aby wyjaśnić dlaczego towarzyszy mi odczucie „oddychania przez ucho”. Jednakże lekarzom trudno było odnaleźć przyczynę. W końcu w 2004 jeden z lekarzy postawił diagnozę: zmiany mechaniczne w uszach wskutek nieleczonych infekcji uszu w przeszłości”, i dodał: „ma to związek ze spadkiem ciśnienia, wobec tego może ci się to zdarzać kilkakrotnie w ciągu dnia, jak i przez kilka dni z kolei. Z rokiem na rok będzie gorzej, a na starość będziesz to mieć cały czas; nie ma też metody leczenia”. Jakbyście się poczuli, słysząc taką diagnozę? Byłam więc bardzo przygnębiona. Choć nie jest to śmiertelne, ale skutecznie potrafiło odebrać radość życia.

Postanowiłam więc się modlić o swoje uzdrowienie, wierząc, że Jezus żyje, a będąc realny dla tych, co wierzą - dziś też uzdrawia (w 1995 roku uzdrowił moją koleżankę m.in. z alergii, oprócz tego widziałam wiele osób odzyskujących zdrowie po modlitwie o uzdrowienie). Moja modlitwa o uzdrowienie stała się więc systematyczna i wyglądała mniej więcej tak: „Panie Jezu, Ty wiesz, że moja choroba jest nieuleczalna i odbiera mi całą radość życia, wierzę, że możesz mnie uzdrowić, proszę Cię więc – uzdrów mnie, Boże Ojcze w Imieniu Jezusa o to proszę. Amen.” Niestety uzdrowienie nie przychodziło przez wiele miesięcy, co oczywiście mnie zniechęcało, jednakże starałam się nie poddawać i wytrwale prosić Jezusa o uzdrowienie.
W styczniu 2005 przeczytałam książkę „Dobry i zły sposób myślenia” Kennetha Hagina, która okazała się przełomową w moim życiu. Oto cytat z tej książki: „To, w co wierzymy jest bezpośrednim rezultatem naszego sposobu myślenia. Jeśli myślimy niewłaściwie, wtedy też niewłaściwie wierzymy. Słowo Boże zostało nam dane po to, byśmy swój sposób myślenia dostosowali do Bożego rozumowania. Jeśli to, w co wierzymy jest niesłuszne, wtedy nasze wyznanie - czyli to co mówimy - będzie równie niepoprawne. A jedno i drugie zależy od naszego sposobu myślenia. Jezus powiedział w ewangelii według św. Marka 11,23 "Zaprawdę powiadam wam: Ktokolwiek by rzekł tej górze: Wznieś się i rzuć się w morze, a nie wątpiłby w sercu swoim, lecz wierzył, że stanie się to, co mówi, spełni mu się cokolwiek rzecze". Zazwyczaj omawiamy szeroko kwestię wiary, zupełnie nie biorąc pod uwagę problemu naszego mówienia.

Oczywiście, to co mówimy będzie niewłaściwe tak długo, jak długo nie będziemy prawidłowo myśleć. Nasze myśli muszą być zgodne ze Słowem Bożym, bo poziom naszej wiary nigdy nie będzie wykraczał ponad nasze poznanie tego Słowa. Jezus pokonał diabła już prawie dwa tysiące lat temu na Golgocie, ale to co On legalnie nam zapewnił musi stać się rzeczywistością w życiu każdego z nas. Odkupienie ma nie tylko aspekt prawny, ale i doświadczalny (wtedy, gdy namacalnie realizuje się w naszym życiu). Nigdy nie będziemy w stanie w pełni pojąć mocy Słowa Bożego, dopóki jasno nie uświadomimy sobie różnicy pomiędzy tymi dwoma aspektami odkupienia. Wielu ludzi modli się prosząc: "Boże, zbaw tego człowieka", albo "Uzdrów tę kobietę". W istocie rzeczy jednak, zgodnie z Bożym rozumowaniem, ci ludzie już zostali zbawieni i uzdrowieni. Bóg w Chrystusie pojednał ze sobą cały świat. Jezus nie musi umierać powtórnie, aby kogokolwiek zbawić. On to już raz zrobił. Jezus już więcej nie przelewa swojej Krwi. Z legalnego punktu widzenia, Bóg już wszystkiego przez Niego i w Nim dokonał (2 Kor 5,19). Jeśli odkupienie głoszone jest tylko od strony prawnej, wtedy wierzący nie będą niczego doświadczać w swoim życiu. Jest to problem wielu wierzących. Zazwyczaj to, czego się naucza w kościołach, jest zgodne z prawdą, jednak samo tylko głoszenie o prawnej stronie odkupienia sprzyja bardzo temu, by wierni w krótkim czasie stali się drętwi, martwi i formalni w swym duchowym życiu, ponieważ nie przeżywają w rzeczywistości błogosławieństw płynących z ofiary Chrystusa. Z drugiej strony jednak, jeśli naucza się tylko o doświadczeniach i przeżyciach, w rezultacie zaobserwować można wiele symptomów fanatyzmu i niezdrowej krańcowości. Widzimy więc jak ważne jest zachowanie właściwej równowagi pomiędzy tymi dwiema stronami odkupienia po to, byśmy mogli w pełni radować się i przeżywać to, co legalnie zostało nam zapewnione przez Boga. Wierni, którzy słuchają wyłącznie o tym, jak w swoim życiu mogą przeżywać dobrodziejstwa wynikające z odkupienia, mają ogromne skłonności do poszukiwania doświadczeń w oderwaniu od Słowa Bożego. To, co Pan Jezus legalnie zdobył dla nas, co nam zapewnił - staje się naszym w sensie doświadczalnym wtedy, gdy my wierzymy Słowu Bożemu w naszych sercach i wyznajemy, że prawdziwie te wszystkie dobrodziejstwa należą do nas.”

Kiedy to przeczytałam, postanowiłam to zastosować w mojej modlitwie o uzdrowienie. Odniosłam się też do tego, co Pan Jezus powiedział w Ew. Marka 11, 24: „wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że OTRZYMALIŚCIE.” Nie pomyliłam się, tak jest w oryginale greckim (sama to sprawdziłam). Jest tu użyty czas przeszły, a nie przyszły! Zmieniłam więc swoje myślenie na temat otrzymywania Bożego uzdrowienia w oparciu m.in. o ten fragment Pisma Świętego. Wcześniej bowiem sądziłam, że muszę prosić o uzdrowienie, jak również dać Bogu coś w zamian, np. podjąć jakieś wyrzeczenie, czy ofiarę, aby je uzyskać. Kiedy do mnie dotarło, że Jezus pokonał każdą chorobę na krzyżu już 2000 lat temu (również moją alergię), stwierdziłam, że proszenie o uzdrowienie jest niezgodne z Pismem Świętym, bo Jezus tak nie robił, a my mamy Go naśladować, On rozkazywał i mówił „niech ci się stanie według twojej wiary”. Postanowiłam więc poprosić Boga tylko raz jeszcze o moje uzdrowienie, a następnie ogłaszać w modlitwie z wiarą (a wiara jest pewnością otrzymania – Hbr 11, 1 i 1J 5, 14-15), że moja alergia została pokonana przez Jezusa na Golgocie i że uzdrowienie jest dziś dla mnie dostępne za darmo i że je „już otrzymałam.”

Postanowiłam tez przemówić do mojej „góry”, czyli alergii, w ten sposób: „alergio w Imieniu Jezusa nakazuję ci zniknąć, ucho nakazuję ci funkcjonować prawidłowo, każda komórko mojego ciała musisz być zdrowa w potężnym Imieniu Jezus.” Jak zdecydowałam, tak zrobiłam, pomodliwszy się jednego wieczora i następnego poranka, kiedy Pan Jezus okazał się cudowny w swej łasce, gdyż niezwykle mnie zachęcił, że postępuję słusznie (Bóg jest bardziej zainteresowany uzdrowieniem nas, niż my sami), przez sms od kolegi ze wspólnoty, który modlił się o mnie tego poranka i Pan dał mu słowo z Pisma Świętego dla mnie. Kolega ten nie wiedział, co się dzieje w moim życiu, ani że się zmagam z alergią. W tym fragmencie biblijnym, który mi przysłał, było napisane m.in. „wszystko zostało uzdrowione”. Jak się domyślacie, kiedy to przeczytałam, osłupiałam wprost ze zdumienia i z radości zaczęłam uwielbiać kochanego Boga. Nie potrzebowałam tego wersetu z Biblii, żeby uwierzyć, że otrzymałam już uzdrowienie, bo ja uwierzyłam i byłam przekonana, że tak się stało. Bóg w swej dobroci jednak chciał mnie jeszcze upewnić, abym się trzymała wyznawania wiary, że to uzdrowienie się dokonało.

Alergia przeminęła jak koszmar nocny i od 2 lat nie wróciła i nie wróci! Oczywiście diabeł chciał mi parę razy odebrać to uzdrowienie, strasząc symptomami zatykającego się ucha, ale mu się nie dałam i powiedziałam: „diable, ja jestem uzdrowiona, nie poddaję się tym symptomom!” I odeszły tak szybko, jak przyszły. W ten sam sposób w 2005 roku przyjęłam także uzdrowienie moich kolan, które systematycznie od wielu lat mnie bolały, nawet kilka razy w tygodniu. Moja babcia miała poważne problemy z kolanami, wskutek czego na starość nie mogła już chodzić, a teraz moja mama ma to samo, dlatego obawiałam się, że to choroba dziedziczna i że mnie też to czeka.

Powiedziałam w modlitwie: „Panie Jezu wierzę, że w Twoich ranach jest moje zdrowie i Ty umarłeś, aby wykupić mnie z opresji i władzy diabła. Choroba pochodzi w swym korzeniu od diabła, dlatego wierzę, że w Twoim Imieniu moje kolana już zostały uzdrowione, ja przyjmuję to uzdrowienie i dziękuję Ci za nie. Amen.” I również od 2 lat kolana mnie nie bolały! To nie mogło przejść samo z siebie, jak i alergia, co potwierdził mój lekarz. To uczynił mój Jezus, który jest Bogiem i może wszystko. Nie wiem w jakiego Boga Ty wierzysz, ale mój Bóg jest wielkim Bogiem, realnym Bogiem, który interesuje się każdą sprawą mojego życia, bo mnie kocha. Posłał swego Syna Jezusa, aby zbawił mnie, czyli zapłacił cenę za mój grzech – śmierć, abym ja mogła żyć w wolności od grzechu, choroby i diabła oraz miała życie wieczne przez wiarę w Imię Jezusa, a co więcej - miała „życie w obfitości” w każdej dziedzinie mego życia, czego też doświadczam od 12 już lat od dnia, kiedy oddałam swoje życie Jezusowi w marcu 1995 roku, ogłaszając Go moim Panem i Zbawicielem. Otrzymałam też chrzest Duchem Świętym, który absolutnie zmienił jakość mojego życia, ale o tym następnym razem…

Brak komentarzy: