Dlaczego założyłam bloga

Pisanie tego bloga jest wyrazem mojego posłuszeństwa Bogu, który już przed kilkoma laty zachęcał mnie do pisania. Celem jego jest zaświadczenie, że Jezus jest żywy i realny, a Bóg działa w życiu wierzących, którzy Go szukają i Jemu wierzą. Jest pisany ku zachęcie i inspiracji, aby z wytrwałością i pasją podążać za Jezusem. Zasadą Bożą jest, że prawda wyzwala. To, co piszę, przyniosło wolność do mego życia, więc wierzę, że przyniesie i do Twojego, o to też się modlę… A jeśli poczujesz się zachęcony/-a moimi postami, poleć proszę tego bloga swoim znajomym, aby Imię Jezusa było uwielbione „przez dziękczynienie wielu.” Zachęcam Cię jednak przede wszystkim do medytowania nad Biblią, aby "zaświeciła ci prawda Ewangelii" (Ef 4, 17-24).
Istnieje możliwość zamówienia książki, która powstała w oparciu o teksty z bloga. W celu zakupu proszę o kontakt na maila hakiiki@gmail.com

Bieżące informacje z misji w Ugandzie (2010-2013):

Jak czytać bloga

Zachęcam do chronologicznego czytania bloga. W tym celu proszę najpierw wejść do archiwum (po lewej stronie pod ulubionymi linkami) i wybrać rok 2007, a następnie zjechać na sam dół strony.

poniedziałek, 19 listopada 2007

Czym jest miłość


Mam trochę zaległości w postach i choć wiele się dzieje, nie mam wystarczająco czasu, aby o wszystkim pisać :( Tym, co teraz ogromnie mnie zajmuje jest sprawa projektu „Nowy Dom Dziecka – Nowa Nadzieja”. Dzieją się cuda w tym względzie i widzę jak sam Bóg stoi za tym dziełem, gdyż pieniądze napływają stopniowo wąskimi strumieniami, również od osób, których osobiście nie znam. W chwili obecnej mamy już 60% środków. Chwała Bogu! Jestem tym taka podekscytowana, gdyż jest to już prawie pewne, że Święta Bożego Narodzenia nasze sieroty będą świętować w swoim nowym domu.

W ubiegłą niedzielę poszłam do tego nowego budynku, aby zobaczyć jak się prace posuwają i spotkałam tam kilkoro dzieci z domu dziecka, debatujących jak ich nowy dom będzie wyglądał i co będzie w tym pomieszczeniu, gdzie rozmawiali, a stali w pokoju dziennym. Więc zaczęłam ich oprowadzać po tym domu i wyjaśniać, co gdzie będzie. Ich radość była niewypowiedziana. Kiedy wyszłam z budynku to się popłakałam, gdyż wydaje mi się to czymś tak wspaniałym, że Pan używa mnie oraz moich przyjaciół, rodzinę oraz osoby, których osobiście nie znam, do zapewnienia lepszych życiowych warunków tym dzieciom, lecz nie tylko do tego. Wierzę bowiem, że wraz z tym nowym, pięknym domem przyjdzie i nowa nadzieja co do ich lepszej przyszłości. Wierzę, że ten nowy dom będzie ich napawał dumą z przynależenia do Boga pełnego mocy, który słyszał ich wołanie i odpowiedział na nie. Ten dom przyniesie chwałę naszemu Bogu, bo jest świadectwem Jego potężnego działania i pewnego rodzaju cudu. Jeśli się bowiem otwierają nasze portfele, aby się dzielić z biednymi, jeśli porzucamy nasz lęk o „wystarczająco pieniędzy na jutro”, jeśli decydujemy się wyjść poza nasz naturalny sposób kalkulacji zysków i strat, wyrażając w ten sposób nasze zaufanie Bogu, to czyż to nie jest cud?

Jestem również pod wrażeniem łaski Pana, która jest nade mną, sprawiając zaufanie ludzi do mnie. Przecież niektórzy z Was mnie osobiście nie znają. Jak więc to się dzieje, że decydujecie się zaufać obcej osobie i przekazać swoje pieniądze? Pan mi jest świadkiem, że każda przekazana przez Was złotówka pójdzie na cel realizacji projektu. Czuję w duchu, że przyjdzie nawet więcej, niż 25 tys. na ten cel. Zastanawiałam się, co zrobię z tą nadwyżką. Mam pomysł na pewien biznes dla domu dziecka, z którego profit pozwoliłby urozmaicić ich posiłki (jak wiecie jedzą prawie codziennie to samo: posho, fasolę i kapustę) oraz zapewnić zaspokojenie innych podstawowych potrzeb. Dzienne finansowe zapotrzebowanie domu dziecka na zaspokojenie podstawowych potrzeb dla 34 osób to około 300 zł. Czyli około 9 zł na osobę. W to wchodzą trzy posiłki dziennie oraz środki czystości, nadwyżka poszłaby na buty i odzież. W chwili obecnej dom dziecka otrzymuje mniej niż 100 zł dziennie. Jak oni mają żyć za taką stawkę? Chwała Bogu uprawiają swoje warzywa i mają kury (jajka) oraz krowy (mleko), bo inaczej byłoby im trudno przetrwać.

Mimo życia w tak skromnych warunkach te dzieci nie tracą radości życia, gdyż w innym wypadku byłyby bezdomne, a w tych okolicznościach mają zapewniony dach nad głową i chociaż jakieś jedzenie. Ostatnio widziałam dziecko odrabiające zadanie domowe na bębnie na dworze przy domu dziecka!!! Taki widok porusza serce i sprawia, że rodzi się jakiś bunt na to, że dzieci w naszym kraju mają wszystkiego pod dostatkiem, a te tutaj nie mają nawet stołu z krzesłem, że usiąść i odrobić zadanie. Pisałam kiedyś, że największą potrzebą Afryki jest edukacja. Jeśli dzieci nie mają nawet warunków do nauki (co ma miejsce w większości domów na ugandyjskich wioskach), to jakiego postępu oczekujemy od tego młodego pokolenia? Mimo bycia sierotami i mimo życia w takich skromnych warunkach nasze dzieci z domu dziecka mają nienajgorsze stopnie w szkole. Kiedyś modliliśmy się za dzieci w kościele i prawie każde dziecko, które podchodziło po modlitwy wstawienniczej miało jedną intencję: „o mądrość i zdolność do nauki”. Tym bardziej ekscytuje mnie fakt, że w nowym domu te dzieci będą miały stoły i krzesła w swoich pokojach, a oprócz tego pokój lekcyjny z biblioteką, gdzie będą mogły odrabiać lekcje.

Obserwując życie codzienne Ugandyjczyków oraz sposób ich podejścia do pewnych spraw, niejednokrotnie jestem rozczarowana, gdyż brak wiedzy ogromnie ich ogranicza, nawet w prostych sprawach. Rzeczy, które nam by zajęły parę godzin – im zabierają cały dzień z powodu pewnego rodzaju ograniczenia umysłowego – niezdolności do kreatywnego rozwiązywania problemów. Pewnego dnia zostawiono stół w korytarzu organizacji na przejściu przy drzwiach. Każdy się potykał o ten stół, ale nikt nie wpadł na to, aby go nieco przesunąć! Ja to widziałam od samego początku, ale nic nie mówiłam, czekając kiedy się ktoś wpadnie na pomysł rozwiązania tego problemu. Przez kilka godzin nic się nie zmieniło! W końcu nie wytrzymałam i poprosiłam kogoś o przesunięcie tego stołu. Dodam tylko, że Faith nie było wtedy w biurze. Ona, jako dyrektorka organizacji, jest absolutnie wyjątkowa pod każdym względem. Podobnie było z krzesłem innego dnia, które zostawiłam w taki sposób, że blokowało całkowite otwarcie drzwi do biura i przez pewien czas każdy się przeciskał, zamiast to krzesło ustawić w inny sposób. Słowo Boże mówi: „mój naród ginie z powodu braku nauki (wiedzy)” (Ozeasza 4, 6). Modląc się za kraje Afryki módlmy się, aby Pan pobudził rozwój Afryki poprzez darmowy dostęp do edukacji. W innej sytuacji, choćby i mnóstwo wolontariuszy tu przyjechało, tylko w małym stopniu przyczynimy się do rozwoju. Chodzi o to, aby to sami mieszkańcy Afryki poprzez edukację zostali mentalnie i umiejętnościowo wyposażeni do pobudzenia rozwoju swoich krajów.

Dziękuję wszystkim, którzy przyłączają się do grona osób wspierających projekt wykończenia nowego domu dziecka. Dziękuję za Wasze posłuszeństwo Słowu Bożemu, które nas zachęca do pomagania biednym i dziękuję za Wasze zaufanie. Są chrześcijańskie organizacje charytatywne, które biorą dla siebie 10% każdych niezdeklarowanych pieniędzy i ponoć jest to akceptowalne. Ja jednak nigdy bym tego nie zrobiła. Nie potrzebuję niczyich pieniędzy oprócz moich własnych. Pan zabezpiecza moje potrzeby tak, że wystarcza mi na wszystko. Pan pobudził ostatnio troje moich przyjaciół do przysłania na moje potrzeby w Ugandzie! Najważniejszą moją potrzebą są pieniądze na paliwo do generatora, aby mieć dostęp do Internetu. Chwała Bogu, bo do grudnia nie muszę się martwić, czy mi na to wystarczy!

Jest coś, co mnie ostatnio bardzo zasmuciło. Dowiedziałam, że były osoby (katolicy), które chciały na początku wesprzeć projekt, ale później się wycofały z powodu faktu, iż część tych dzieci w domu dziecka jest katolicka, a część protestancka. Czy ma to aż takie znaczenie, jeśli obie grupy są chrześcijanami? Myślę, że Pan Jezus przewidywał, że kiedyś nastąpią podziały między wierzącymi, gdyż powiedział do Piotra, który pytał Go o to, czy mają zabraniać komuś, kto uzdrawiał w imię Jezusa, a nie należał do grupy apostołów: „Nie zabraniajcie; kto bowiem nie jest przeciwko wam, ten jest z wami” (Ew. św. Łukasza 9, 50). Katolicy i protestanci są przecież po tej samej stronie barykady jako chrześcijanie, mając jednego i tego samego wroga - diabła, nieprzyjaciela naszego zbawienia (Ew. św. Mateusza 13, 39). Często jednak obie grupy starają się sobie udowadniać racje i walczą przeciw sobie, a diabeł zaciera ręce z uciechy, bo chrześcijanie zapominają, że „całe Prawo wypełnia się w tym jednym nakazie: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. A jeśli u was jeden drugiego kąsa i pożera, baczcie, byście się wzajemnie nie zjedli” (List do Galatów 5, 14-15).

Słowo Boże mówi, że będziemy sądzeni z miłości i tzw. „uczynków miłosierdzia”. Nie spodziewam się, aby tłumaczenie się przed Bogiem: „nie dałem pieniędzy na biedne dzieci w Ugandzie, chociaż mogłem, bo ja jestem katolikiem, a one nie”, przekonało Jezusa. Przypomina mi się historia o Matce Teresie z Kalkuty, która przyjechała na konferencję specjalnie dla niej zorganizowaną w Nowym Yorku. Wychodząc z hotelu, zauważyła bezdomnego na ulicy, który wyglądał na umierającego. Zabrała go do szpitala i pielęgnowała. Konferencja nigdy się nie odbyła. Nie przypominam sobie, żeby zanotowano, iż się go zapytała, zanim mu pomogła: „przepraszam, czy jest pan katolikiem?” Przypomina mi się też przypowieść Jezusa, która jest znana pod tytułem: „Miłosierny Samarytanin”. W tej historii ten, który był przez Izraelitów uważany za „psa” - Samarytanin, okazał miłosierdzie temu, który był w tarapatach. I to jego Jezus stawia za wzór do naśladowania. Myślę, że gdyby dziś Jezus opowiadał tę historię do katolików, może znalibyśmy tę przypowieść pod tytułem „Miłosierny Protestant”. I gdyby Jezus opowiadał tę historię protestantom, może znalibyśmy ją jako „Miłosierny Katolik” :)

Jakże wielu jednak wierzących zarówno wśród katolików, jak i wśród protestantów, czyni podziały między „katolickimi biednymi” a „protestanckimi biednymi”. A co z „niewierzącymi biednymi”? Czy nie pochylimy się nad nimi, okazując im czynną miłość, o jakiej Jezus nas nauczał, bo są niewierzący? Jezus powiedział: „każdy, kto przyjmuje to dziecko w Moje Imię, Mnie przyjmuje”. Czy jest tam wyrażenie: „to katolickie” a może „to protestanckie” dziecko? Jakie dziecko miał Jezus na myśli? Ewangelia jest prosta i zawiera dwa przykazania miłości, które są elementem wiary tak katolików, jak i protestantów.

Uczę się wiele na temat jedności wśród wierzących poprzez pracę w organizacji „Bringing Hope”, gdyż wśród pracowników organizacji znajdują się katolicy, anglikanie, zielonoświatkowcy, chrześcijanie z Kościoła Pełnej Ewangelii, Adwentyści Dnia Siódmego i ci, z tzw. „Fellowship Church” a nawet jeden muzułmanin. Wszyscy razem pracujemy przeświadczeni, że „Ten który zapoczątkował dobre dzieło, ma moc je dokończyć” (List do Filipian 1, 6). Faith jest osobą nawróconą, którą siedem lat temu Bóg powołał do założenia tej organizacji i obiecał dać znaki swojej mocy, aby się wielu przekonało, że to jest Jego dzieło. Dlatego mimo mnóstwa przeciwności Faith się nie poddała. Każdego poranka słyszę jej żarliwą modlitwę do Boga, a na co dzień jej praktyczną wiarę. Choć ona sama należy do Kościoła Pełnej Ewangelii, to w ciągu siedmioletniej historii „Bringing Hope” pomogła tysiącom katolików, anglikanów, protestantów, muzułmanów i niewierzących. Jest mi więc ogromnie wstyd za małostkowość moich polskich katolickich znajomych, którzy nie chcą pomóc biednym dzieciom w Ugandzie, bo wśród nich są protestanci.

A może wśród czytających tego bloga są protestanci, którzy nie chcą wesprzeć tego projektu, bo wśród dzieci są katolicy? Ku większemu zawstydzeniu wierzących napiszę, że projekt ten wspierają również moi niewierzący znajomi i nie mają w tym względzie żadnych oporów, że wśród dzieci są katolicy i protestanci. Muszę również dodać, że jednym z pierwszych ofiarodawców był mój znajomy katolicki ksiądz, który przesłał 600zł na moskitiery dla dzieci do nowego domu dziecka. Św. Paweł pisze: „Tak też jawne się stanie dzieło każdego, odsłoni je dzień Pański; okaże się bowiem w ogniu, który je wypróbuje, jakie jest (1 List do Koryntian 3, 13).

Mam znajomych tak wśród katolików, jak i wśród protestantów i zaświadczam, że w obu grupach są ludzie całym sercem kochający Jezusa i bliźnich. Podobnie w obu grupach są ci, którzy poprzez swe postawy zniechęcają niewierzących do stania się chrześcijanami. Tu w Ugandzie mam okazję widzieć katolickich księży, którzy modlą się u uzdrowienia, uwolnienia i wskrzeszenia w Imię Jezusa, i te rzeczy się dzieją! I są prawdziwe! (Co może szokować niektórych protestantów). I podobnie znam protestanckich pastorów, którzy modlą się również o uzdrowienia, uwolnienia i wskrzeszenia w Imię Jezusa, i ludzie są uzdrawiani, uwalniani i wskrzeszani! I to również jest prawdziwe! (Co może szokować niektórych katolików).

Poszerzmy swe serca Bracia i Siostry! Żyjmy prawdziwym chrześcijaństwem! Wyjdźmy poza podziały. Przestańmy dyskutować o tym, co nas dzieli w doktrynach, a stańmy razem, aby świat poznał Jezusa i Jego miłość, aby ludzie uwierzyli w Niego i zostali zbawieni. Jest jedna ciekawa rzecz: kiedyś słyszałam niezależnie od siebie to samo stwierdzenie z ust katolickiego księdza, jak i protestanckiego pastora: „Do Nieba nie zabierzesz z sobą nic oprócz ludzi, którym okazałaś miłość”.

Z utęsknieniem czekam na taki dzień, kiedy chrześcijanie się zjednoczą, przechodząc od doktrynalnych podziałów do czynów miłości…

„Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą!” (1 List św. Jana 3, 18).




1 komentarz:

R. pisze...

Problem jest dość złożony. To nie kwestia małoduszności, ale coś o wiele bardziej skomplikowanego. Z własnego doświadczenia wiem, że najgorzej przebić się przez mieszankę uprzedzeń i zafałszowanych wartości, które siedzą głęboko w nas; owoc takiej a nie innej formacji ludzkiej, kulturowej i religijnej. Jeżeli przyjrzymy się bliżej Ewangelii to zobaczymy, że sam Jezus miał z tym ogromne problemy. W imię wierności wartościom i przekonaniom można rozminąć się z prawda i z ... samym Bogiem i wpaść w pułapkę faryzeizmu. Oczywiści trzeba postępować zgodnie z sumieniem, ale nie zwalnia to nas z obowiązku formowania sumienia, ciągłego rozwoju i dojrzewania w wierze. Z drugiej strony takie przykre sytuacje i wszelkie przeciwności to znak, że dzieje się coś dobrego, że to boże dzieło a ...diabeł przecież nie śpi. Odwagi! R.