
Do modlitwy wyznania potrzebne jest, abyśmy wiedzieli, czego Bóg dokonał dla nas w Chrystusie, abyśmy wierzyli w to i wyznawali z wiarą. To właśnie nasze głośne wyznanie doprowadza do zamanifestowania się tych rzeczy w naszym życiu.
Czasem niektóre obietnice mogą wydawać się dość nierealne. Ale czy postępujemy i zachowujemy się tak, jakby były prawdziwe? Czy wyznajemy, że one są prawdziwe i że zrealizują się w naszym życiu? Powinniśmy zawsze najpierw z wiarą wyznać, że jest tak, jak mówi obietnica, zanim ona stanie się faktem w materialnym wymiarze. Zgodnie ze Biblią, ona już jest spełniona w rzeczywistości duchowej przez śmierć i zmartwychwstanie Jezusa, w którym wszystkie Boże obietnice są przecież na „tak” (2Kor 1, 20).
Gdy wyznaję kim jestem w Jezusie, niejako zabiegam o to i żyję tym, a wtedy przywłaszczam sobie to, co legalnie przez ofiarę Jezusa jest moje. Robię tak, aby przeżywać realnie moje chrześcijaństwo, które powinno przecież być bardzo praktyczne i nadawać smak mojemu życiu.
Może nasuwać się pytanie: "Jeśli to jest tak łatwo dostępne, to dlaczego tak wielu ludzi tego nie doświadcza?" Słyszałam kiedyś pewien przykład. Gdyby ktoś wygrał milion złotych na loterii, ale nie wiedziałby o tym, to wcale by mu się lepiej nie powodziło, mimo że te pieniądze należałyby już do tej osoby. A ta osoba byłaby w błędzie gdyby powiedziała, że ich nie ma. Wiele dóbr duchowych jest naszą własnością, lecz jeśli o tym nie wiemy, nie korzystamy z nich. Musimy więc je sobie przywłaszczyć, nie z legalnego, lecz z praktycznego (doświadczalnego) punktu widzenia, najpierw poprzez modlitwę wyznania.
Jest pewien fragment ze Starego Testamentu, który już nie raz pomógł mi w życiu. Są to słowa z Księgi Jeremiasza 29, 11. Bóg tam mówi: "Jestem bowiem świadomy zamiarów, jakie zamyślam, co do was, zamiarów pełnych pokoju, a nie zguby, by zapewnić wam przyszłość, jakiej oczekujecie". Sprawdziłam, jak ten fragment wygląda w oryginale hebrajskim. Słowo przetłumaczone jako „pokój” (shalom) oznacza nie tylko pokój, ale także bezpieczeństwo, pomyślność, szczęście, dobre samopoczucie, zdrowie, powodzenie, dobrobyt finansowy. To wszystko zawiera się w słowie „shalom”. Choć te słowa wtedy odnosiły się do Izraela, teraz dotyczą nas w takim samym stopniu poprzez fakt, iż dla wierzących wszystkie Boże obietnice są na “tak” w Jezusie. Wyznawałam więc tę Bożą obietnicę z Jer 29, 11 nad swoim życiem, szczególnie wtedy, gdy nie było w nim ani pokoju, ani poczucia bezpieczeństwa, ani pomyślności, ani spełnienia, ani szczęścia, ani zdrowia, ani powodzenia finansowego. Czasemtrwałam przy swoim wyznaniu przez wiele dni, tygodni, a nawet miesięcy zanim oglądałam manifestację tego, co wyznawałam ustami. Nie poddawałam się i nie zniechęcałam. Choć okoliczności od razu się nie zmieniały, ja byłam cierpliwa w dobrym wyznaniu, będąc pewna, że Bóg wysłuchał moją modlitwę i już mam to, co wyznałam. Wierzyłam że to mam, nawet jeśli jeszcze tego nie widzę. I ta obietnica się wypełniała! Mogłabym mnożyć przykłady na ten temat ze swego życia.
W trudnych sytuacjach zamiast płakać i prosić Boga o pomoc, trzeba nam otworzyć Biblię na fragmentach takich jak ten i innych w zależności od sytuacji, aby czynić dobre wyznanie wiary. Nawet w najgorszych czasach możemy mieć uśmiech na twarzy trzymając się na przykład takich obietnic: "Gdy pójdziesz przez wody, Ja będę z tobą i gdy przez rzeki, nie zatopią ciebie. Gdy pójdziesz przez ogień nie spalisz się" (Iz 43, 2). Takie też powinno być nasze wyznanie w podobnych złych okolicznościach. Podoba mi się tłumaczenie tego fragmentu w New Living Translation: „kiedy pójdziesz przez głębokie wody wielkich problemów, Ja będę z tobą. Kiedy pójdziesz przez rzeki trudności, nie utoniesz w nich. Kiedy pójdziesz przez ogień opresji i ucisków, nie spalisz się”.
Można też modlitwę dobrego wyznania porównać do listu w drodze. Jeśli ja rozmawiam z moją koleżanką w Australii i ona mówi, że właśnie wysłała mi pocztówkę, to choć ja jej fizycznie jeszcze nie mam, to cierpliwie czekam, aż ta kartka do mnie dojdzie. Jeszcze nie trzymam jej w swoich dłoniach, ale to nie znaczy, że jej nie mam. Spodziewam się jej wkrótce. I gdyby ktoś mnie zapytał: „czy dostałaś kartkę od Luciany?” Powiedziałabym, że właśnie na nią czekam. Ale mogłabym też zareagować inaczej i powiedzieć: „tak mi smutno, czekam i czekam na tę kartkę. Niby Luciana ją wysłała, a jeszcze jej nie ma. Pewnie gdzieś przepadła po drodze i już nie dojdzie”. Tak często robimy my, gdy nie trzymamy się wiary w konsekwentnym wyznawaniu. Modlitwa wyznawania to nie są magiczne formułki jak to jest w przypadku wątpliwej „potęgi podświadomości”, o której tak wiele się teraz pisze w literaturze ruchu “New Age”. Rzeczy, które się sobie tam po prostu wmawia, np. gdy ważę trochę za dużo, mam sobie wmawiać: „jestem szczupła” – a na podstawie czego? Modlitwa wyznawania to nie wmawianie sobie czegokolwiek, ale wyznawanie w Imieniu Jezus, że faktycznie „jest kartka, która została zaadresowana na moje nazwisko i ze ona do mnie należy”, czyli są Boże obietnice, które w Jezusie spełnią się w moim życiu, kiedy będę je wyznawać z wiarą.
Kiedy wyznajemy: "Ten, który jest w nas, większy jest aniżeli ten, który jest na świecie" (1J 4, 4), czyli "większy jest Ten - Jezus, który jest w nas, od jakichkolwiek mocy, które działają wokół nas" - wtedy wznosimy się do pozycji zwycięzcy. Nasze wyznanie jest niejako polem bitwy, decydującym o naszym zwycięstwie, bądź klęsce. Zamiast wyznawać wątpliwości i obawy, wyznawajmy wiarę w Bożą moc. Wyznawajmy to, co mówi Słowo, a wtedy nasza wiara będzie się umacniała i wzrastała. Szczególnie, że taki rodzaj modlitwy jest zgodny ze Słowem Bożym. Na przykład w Ewangelii Marka 11, 23 czytamy: „kto POWIE tej górze:
Bardzo lubię czytać Biblię, bo jest to jak przygoda w poszukiwaniu skarbów. Skarbów ukrytych w Jezusie. Czuję się jak Indiana Jones w “Poszukiwaczach zaginionej Arki”, gdyż wiem, że jest gdzieś ukryty skarb, który uczyni moje życie spełnionym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz