Do Ugandy, jako wolontariuszka, wyjechałam 12 listopada ubiegłego roku. Moim celem było opiekowanie się dziećmi. Na sercu miałam szczególnie dzieci zarażone wirusem HIV. Już na miejscu okazało się, że będę się zajmować 6-ma najmłodszymi dziewczynkami (miały wtedy od 5 do 18 miesięcy).
Moje "serce skradła" szczególnie jedna z bliźniaczek - 18-miesięczna Favour. Być może była mi bliższa dlatego, że sama jestem bliźniaczką. Pokochałam ją od razu, a ona, o dziwo, w ogóle się mnie nie bała. Nie potrzebowała, tak jak inne dzieci, czasu aby się do mnie przyzwyczaić. Jak się potem okazało Favour również była zarażona wirusem HIV
Przez cały mój pobyt w Kaihurze zastanawiałam się, po co Bóg mnie tam przysłał. Nie miałam pieniędzy ani mądrości, aby służyć pomocą tamtejszym ludziom. Po ok. 6 tygodniach od mojego przyjazdu do Kaihury odbyła się konferencja pod tytułem:"Thank God for Great Victory" na górze modlitwy u P. Paula. Bóg przemówił tam do mnie przez swoje Słowo. Była to obietnica: "Moc Boża przybędzie i zawładnie Tobą. Bóg jest tutaj aby służyć Tobie".
Te słowa otworzyły moje serce i oczy duchowe. Dzięki mojemu pobytowi w Ugandzie mogę świadczyć, że bez względu na wszystko i wszystkich Bóg jest ze mną. To on mnie powołał i używa bez względu na przeciwności. Posłuchałam głosu Bożego, poddałam się Jego prowadzeniu, a Pan każdego dnia udowadniał mi, że jestem na właściwym miejscu. To Bożą wolą było, abym znalazła się tam, a nie gdzie indziej. Z ufnością uwierzyłam, że Pan jest tym, który wie, co jest dla mnie.
Po 3 miesiącach pobytu w Ugandzie wraz z Magdą (wolontariuszką, z którą spotkałam się w Kaihurze) postanowiłyśmy wyruszyć w drogę "do domu" przez Afrykę. Naszym celem było zobaczenie i porównanie poziomu życia w poszczególnych krajach: Kenia, Tanzania, Zambia, Zimbabwe, RPA - skąd wyleciałyśmy, aby stawić czoła europejskiej cywilizacji. ;) Podczas drogi, która trwała 1,5 miesiąca przeżyłyśmy chwile strachu, radości, zaskoczenia jaki i rozczarowania. To wszystko, co przeżyłam wiele mnie nauczyło. Przede wszystkim ogromnego szacunku do życia, miłości i wdzięczności Bogu za każdą jego minutę. Wiem teraz po tym, co widziałam i słyszałam codziennie, jak łatwo jest stracić życie, jak cenna jest każda jego sekunda, aby wiernie służyć Bogu. Jutro może już być za późno na cokolwiek!!!
Każdy z odwiedzonych przez nas krajów jest specyficzny i mimo wszystko podobny do siebie. Kenia - "walczący ze sobą" "chrześcijanie" (w moim odczuciu różnie odłamy chrześcijaństwa próbujące nawracać siebie nawzajem, bo przecież ich Chrystus jest lepszy niż Chrystus sąsiadów), Tanzania - Muzułmanie + "wyznawcy marihuany", Zambia i Zimbabwe - wbrew ogólnej opinii dość przyjazne państwa, w większości chrześcijanie różnych odłamów.
Wolontariusze przyjeżdżający do tych krajów muszą płacić organizacjom za chęć niesienia pomocy. Organizacje te tylko niewielka część pieniędzy przeznaczają na dzieci. RPA - bogaty, a jednak biedny kraj. Nie ma tam nic poza bogactwami naturalnymi. Walki między "białymi i czarnymi" obywatelami są codziennością. W tym państwie niemalże oddycha się wzajemną nienawiścią. W powietrzu jest coś, co trudno opisać...
Podsumowując: Uganda w porównaniu do wyżej wymienionych krajów jest państwem najbiedniejszym i potrzebującym pomocy. To miejsce na Ziemi potrzebuje głównie naszego finansowego wsparcia. Dużo cenniejsze jest to, co oni mogą dać nam w zamian. Życie duchowe i wiara są tym, czego powinniśmy się uczyć od nawróconych Ugandyjczyków. Są oni niesamowicie bogaci duchowo, bezpośredni i otwarci na Prawdę. Kiedy twoje życie nie opiera się na rzeczach materialnych (bo ich po prostu nie ma), to nic nie przeszkadza ci, aby wzrastać i opierać się tylko i wyłącznie na Słowie Bożym. Tak proste, a tak w dużym stopniu nieosiągalne dla nas - ludzi ze "świata cywilizowanego".
Co do reszty krajów, z przykrością stwierdzam, że potrzebują one bomby duchowej, misjonarzy i przebudzenia. Najczęstsze pytanie, z jakim spotykałam się jeszcze przed wyjazdem do Ugandy brzmiało: "Po co...?" Powtarzało się ono przez wszystkie te miesiące. Po co Uganda..., po co Afryka..., po co ta cała droga..., Po co ryzykować... Po co marnować młode lata swojego życia? Ale ja wiedziałam, że taki był Boży plan dla mnie i nie zamierzałam się przeciwstawiać.
Poprzez każdą sytuację w jakiej byłam stawiana dzień po dniu Bóg uczył mnie pokory, posłuszeństwa, pokazywał mi jak odczytywać Jego zamiary i stosować się do Jego woli. To Pan poprowadził mnie przez Afrykę i to Jemu dziękuje za opiekę i lekcję życia. Bóg pokazał mi jak kruche jest życie, jak ważne jest, aby doceniać każdą jego chwilę i dziękować Bogu za możliwości, jakie nam daje. Kiedy na własne oczy zobaczy się tak straszną biedę, brak jedzenia, wody, często mieszkanie w warunkach, które trudno nam sobie nawet wyobrazić, nie można zostać obojętnym.
Wiem, że nie naprawię świata i nie próbuję, ale jeśli dzięki mojej pracy (nawet jeśli miałaby to być choćby krótka zabawa z dzieckiem) poczuje się ono kochane, to ja osiągnęłam swój cel. Wszystkie te dzieci, które tuliłam, poprzez moje ręce tulił do siebie Jezus Chrystus. Ja byłam narzędziem w rękach Boga. Życzyłabym sobie, aby każdy z nas mógł być naczyniem, które będzie napełnione i użyte przez Boga. Jedyne, co potrzeba, to wiara i posłuszeństwo. Niech Was Bóg błogosławi!